Nietuzinkowe decyzje administracji Trumpa mogą mieć przewidywalne skutki ekonomiczne
Szykuje się nowe, potencjalne źródło zakłóceń w łańcuchach dostaw, w tym szczególnie powstanie zatorów w portach amerykańskich, wzrost stawek transportu a nawet zmian w globalnych wzorcach handlu. Taka jest opinia analityków branżowych. Niektórzy wyrażają przy tym opinie, czy propozycje i działania prominentnych przedstawicieli administracji nowego prezydenta USA wskazują tylko na brak kompetencji i ignorancję.

Ma związek z ogłoszoną niedawno przez Biuro Przedstawiciela Handlowego Stanów Zjednoczonych (USTR) propozycją wprowadzenie bezprecedensowych opłat za każde zawinięcie do portu amerykańskiego statku obsługiwanego przez chińskiego przewoźnika. Ponadto USTR zaproponowało dodatkową opłatę pobieraną od przewoźników różnych bander, ale użytkujących statki zbudowane w stoczniach chińskich – w proporcji do ich odsetka w łącznej flocie, a także wobec tych przewoźników, którzy zamówili statki w Chinach.
Patrz: USA mogą wprowadzić bezprecedensowe opłaty portowe i preferencje dla własnej bandery
Innego kalibru problemy mogą wywołać wprowadzone cła, co zapowiadał Donald Trump już wcześniej. Potwierdził taki zamiar 27 lutego mówiąc, że cła na import towarów z Kanady i Meksyku wejdą w życie 4 marca, a w tym dniu Chiny zostaną obciążone dodatkowymi 10-procentowymi cłami. Nadal nie jest wykluczona możliwość ceł na towary z Unii Europejskiej.
Komentarz
Peter Sand, główny analityk z platformy Xeneta zajmującej się frachtem morskim i lotniczym powiedział: „Oceaniczni przewoźnicy kontenerowi podejmą różne działania by uniknąć takich dodatkowych opłat, m.in. importując towary do USA przez Meksyk i Kanadę lub zawijając do mniejszej liczby portów w USA. To jednak może spowodować poważne zatory i opóźnienia w harmonogramach stałych połączeń”.
Nie jest to nowe zjawisko w branży, podobna sytuacja występuje cyklicznie z powodów naturalnych, gdy statki omijają w sezonie sztormów niektóre porty azjatyckie, co powoduje kumulację w innych. Z kolei w ub.r. przewoźnicy chcąc ograniczyć wpływ kryzysu w żegludze Morzem Czerwonym i wydłużenia rejsów statków wokół południowej Afryki, także zredukowali liczbę zawinięć, zarzucając kontenerami wybrane porty, np. w Singapurze. Choć intencje były logiczne, spowodowały dwa skutki – opóźnienia w przeładunkach w Azji i skokowy wzrost średnich stawek spot z Dalekiego Wschodu.
Kto będzie płacił?
„Trump wykorzystuje handel jako broń przeciwko Chinom, ale trzeba się zastanowić, czy naprawdę jego administracja rozumie konsekwencje tej polityki. Istnieje duże ryzyko, że spowoduje ona poważne zakłócenia i sprawi, że transport kontenerowy będzie bardziej kłopotliwy i kosztowny dla amerykańskich importerów” – przytacza wypowiedź Petera Sanda portal SeatradeMaritime.
Ekspert ten wskazuje, że już sama zapowiedź w kampanii wyborczej Trumpa wprowadzenia ceł na towary chińskie spowodował zwiększony import przez Stany Zjednoczone towarów z Chin. Ponieważ porty amerykańskie przeżywały okresowo problemy (np. strajk dokerów w portach wschodniego wybrzeża), amerykański import towarów skierowano przez Meksyk i Kanadę, a stamtąd – samochodami i koleją do USA. W efekcie Meksyk odnotował w ub.r. wzrost import z Chin o 15 proc. (wzrost o 1,4 mln TEU), a Kanada o 16 proc. (o 1,8 mln TEU).
W opinii Sanda, spedytorzy chcąc uniknąć ceł na import z Chin wykorzystują Meksyk i Kanadę jako tylne drzwi dostaw towarów do USA. Jeżeli Trump nałoży istotnie 25-cio procentowe cła na towary z tych krajów, przymknięte zostaną te drzwi także dla towarów chińskich. Pytaniem retorycznym zostaje, jak na ceny detaliczne w Stanach wpłyną nowe cła i dodatkowe opłaty w portach amerykańskich.