Największy strajk w tym stuleciu
Związkowcy z Międzynarodowego Stowarzyszenia Żeglugi Przybrzeżnej (ILA) rozpoczęli swój pierwszy strajk od prawie 50 lat. Stanęły operacje w 36 portach wschodniego wybrzeża Stanów Zjednoczonych, po Zatokę Meksykańską. Strajk ten już nazwano największą akcją protestacyjną, jaką widziano gdziekolwiek na świecie w tym stuleciu. Będzie miał duży wpływ zarówno na gospodarkę amerykańską, jak i globalną logistykę.
Według analizy JP Morgan Chase, przytoczonej przez agencję Bloomberg, strajk dokerów będzie kosztować USA od 3,8 do 4,5 mld dolarów dziennie, ale są inne szacunki wykazujące, że mogą sięgać 5 mld dol.Z pewnością przerwa w pracy 36 portów zdestabilizuje łańcuchy dostaw do/z Stanów Zjednoczonych. W najnowszym raporcie HSBC Global Research Global Freight Monitor podkreśla się, że odpowiadają one za obsługę 57 proc. towarów importowanych kraju. Było to zarazem równoważne w 2023 r. z 8 proc. udziałem w światowych przewozach towarów w kontenerach.
Przewoźnicy morscy, szczególnie kontenerowi zakładając taki rozwój scenariusza w portach amerykańskich, już wprowadzili dopłaty do stawek frachtu, które windują koszty transportu.
Patrz: Ostrzeżenia przed opóźnieniami w portach z powodu (potencjalnego) strajku ILA
Jak długo?
To pierwszy raz od 1977 roku, kiedy strajk w portach amerykańskich na taką skalę wstrząśnie krajem. Osią sporu są nie tylko negocjacje warunków nowej, sześcioletniej umowy płacowej i socjalnej. ILA określiła zamknięcie portów w kategoriach egzystencjalnych. Nie zgadza się też na plany pracodawców – reprezentowanych przez U.S. Maritime Alliance (USMX) – większej automatyzacji portów, bo to może oznaczać redukcję zatrudnienia. Wydaje się, że ta druga sprawa staje się ważniejsza dla związkowców.
Decyzja ILA została bowiem podjęta pomimo ostatniej oferty USMX, a wystosowanej w poniedziałek, by w nowym sześcioletnim kontrakcie podwyższyć płace o prawie 50 procent. Według „The Wall Street Journal” stanowisko ILA było takie, że nie rozpocznie negocjacji, dopóki pracodawcy nie zgodzą się na 77-procentową podwyżkę płac, co można uznać za stanowisko zaporowe.
Z tych m.in. powodów ostrożne są prognozy, jak długo może trwać strajk. Ustawa Tafta-Hartleya daje prezydentowi USA uprawnienia do interweniowania i zarządzenia przedsiębiorstwami do czasu wznowienia negocjacji. Jednak administracja Białego Domu wcześniej zapowiedziała, że nie ma planów zmuszania pracowników do powrotu do pracy. Ta powściągliwa postawa ma związekz bliskim terminem wyborów prezydenckich i groźbą utraty głosów związkowców i ich rodzin.
Tym bardziej, że z ILA solidaryzują się inne związki zawodowe. „Rząd Stanów Zjednoczonych powinien trzymać się z dala od tej walki i pozwolić dokerom na wstrzymanie się od pracy w zamian za płace i świadczenia, na które zapracowali. Wszyscy robotnicy – drogowi, w portach, w powietrzu – powinni być w stanie walczyć o lepsze życie wolne od ingerencji rządu. Korporacje zbyt długo mogły polegać na politycznych marionetkach, które pomagały im pozbawiać ludzi pracy ich wrodzonej siły wpływu” – podał w komunikacie związek Międzynarodowe Bractwo Zaprzęgów Teamsters.
Brak dobrych opcji
Spedytorzy nie mają wielu alternatyw, by uniknąć problemów. Co prawda np. MSC już skierował pierwsze statki do Halifaksu, ale porty Kanady mają ograniczone moce. W dodatku dokerzy w porcie w Montrealu rozpoczęli w poniedziałek (o godz. 7 czasu miejscowego) trzydniowy strajk, który ma potrwać do czwartku. Uniemożliwi to jakikolwiek tranzyt towarów do/z USA. Luki w obsłudze ładunków nie wypełni lotnictwo, ponieważ statkami wozi się ciężkie towary i masowo. Szerokokadłubowe samoloty pasażerskie mają pojemność ładunkową równą jednemu 40-stopowemu kontenerowi lub mniej.
Zarazem spedytorzy spodziewają się gwałtownego wzrostu stawek cargo. „Kontenery znajdą się w niewłaściwym miejscu, a spedytorzy będą musieli sobie z tym poradzić. Niektórzy już wycofali towary, które wysłali. Będą więc musieli uzupełnić swoje zapasy w inny sposób lub je wytrzymać. Tak czy inaczej będzie bałagan, a kiedy jest bałagan, pojawia się fracht lotniczy. To, co dziś kosztuje 2 dolary za kg, do końca tygodnia może kosztować 6 dolarów lub więcej” – powiedział Niall van de Wouw, dyrektor ds. frachtu lotniczego w Xeneta.