Port w Baltimore częściowo pracuje, ale w pełni ruszy w dwa miesiące od przerwy z powodu wypadku
Po 33 dniach postoju, port w Baltimore zaczęły opuszczać od 25 bm. pierwsze duże statki handlowe. Utknęły tam po zawaleniu się mostu Francis Scott Key, gdy 26 marca w przęsło uderzył kontenerowiec Dali. Port i Straż Przybrzeżna USA oficjalnie otworzyły do żeglugi jeden kanał, choć nadal ma on ograniczoną dostępność. Do soboty port opuściło większość statków, które stały przymusowo. Jednocześnie w sobotę do portu zawinął pierwszy od ponad miesiąca kontenerowiec.

Po udrożnieniu, tranzyt zostanie znów wstrzymany, począwszy od 30 kwietnia, aby umożliwić ratownikom podjęcie próby usunięcia osiadłego na mieliźnie kontenerowca oraz usunięcie złomowiska i gruzu. Według informacji przedstawicieli portu, ponowne otwarcie całego szlaku z dwoma kanałami oraz portu Baltimore jest planowane w końcu maja, czyli w dwa miesiące od kolizji statku z mostem.
Co dwie godziny
Balsa 94, niepozorny drobnicowiec zarejestrowany w Panamie (7700 dwt) otrzymał zaszczyt bycia pierwszym statkiem, który ok. godziny 10:00 czasu lokalnego 25 bm. opuścił nabrzeża portu w Baltimore, mijając ruiny mostu i kontenerowca Dali. Ten należący do armatora z Hongkongu statek przybył do Baltimore 23 marca, trzy dni przed katastrofą. Obecnie zmierza do Saint John w Kanadzie.
Przekazy telewizyjne wskazywały, że statek był załadowany tylko balastem i zgodnie z życzeniem kapitana portu, towarzyszyły mu holowniki na dziobie i rufie. Statki mogą przepływać z prędkością mniejszą niż 5 węzłów. Straż Przybrzeżna poinformowała, że głębokość drożnego już odcinka kanału wynosi obecnie 38 stóp (ok. 10,7 m), czyli i 6 stopy mniej niż jego nominalna głębokość. Głębokość drugiego, nadal niedrożnego kanału nominalnie wynosi 50 stóp (ok. 15,2 m).
Kolejne statki wypuszczane były w odstępach około dwugodzinnych. Jako drugi port opuścił holenderski drobnicowiec Saimaagracht (23 700 dwt), a po nim samochodowiec Carmen (31 000 dwt) firmy Wallenius Wilhelmsen, który zakończył rozładunek i przygotowywał się do wypłynięcia, gdy most się zawalił. Armator ten ostrzegł inwestorów, że miesięczna przerwa w pracy statku może obniżyć jego EBITDA od 5 do 10 mln dolarów.
Priorytety
Łącznie w porcie stało przymusowo 18 statków. Jak poinformował zarząd portu, do soboty wypłynęły niemal wszystkie, poza dwoma – o głębszym zanurzeniu. Są to masowiec Klara Oldendorft (81 000 dwt) i węglowiec JY River (81 000 dwt), które wymagają głębszego toru wodnego i będą musiały poczekać, aż kanał zostanie w pełni udrożniony.
Zarazem w sobotę ok. 17.30 czasu lokalne przybył subpanamax MSC Passion III, z 2800 TEU. Do pracy stawiło się ok. 80 dokerów. Port jest ważnym lokalnym źródłem dobrze płatnych miejsc pracy, a społeczność dokerów została szczególnie dotknięta zamknięciem portu. Kapitanat portu poinformował zarazem, że w poniedziałek zaplanowano przybycie mniejszego masowca przewożącego aluminium, a dwa kolejne statki awizowały wpłynięcie.
Z początkiem maja do prac w porcie przystąpią wojska Korpusu Inżynieryjnego Armii Stanów Zjednoczonych. Mniejszy kanał mają udrożnić w ciągu 10 dni. W okresie pierwszych 10 miesięcy ub.r. port w Baltimore był drugim co do wielkości portem eksportu węgla z USA, po Norfolk.
Do akcji wkraczają prawnicy
O ile wysiłki w zakresie oczyszczania szlaków poczyniły znaczne postępy, to wysiłki prawne nadal nabierają kształtu. Działając w imieniu prokuratora generalnego, prokurator generalny stanu Maryland – Anthony Brown wraz z ekspertami 24 bm. wszedł na pokład wraku Dali, dokonując oględzin trwających 10 godzin, jak skrupulatnie podają media amerykańskie. Brown powiedział, że dochodzenie w sprawie osób odpowiedzialnych za kolizję kontynuują śledczy z Narodowej Rady Bezpieczeństwa Transportu (NTSB), natomiast jego biuro przygotowuje się do postępowania sądowego.
Według Brawna, sprawa sądowa zostanie wytoczona armatorowi lub firmie zarządzającej kontenerowcem, ale może obejmować inne osoby, które zaprojektowały, wyprodukowały i utrzymywały różne systemy na statku. Wskazuje to, że nadal nie ustalono przyczyn, dla których na ponad 1 minutę wyłączyło się zasilanie Dali, w efekcie czego utracił on zdolność manewrową.
Patrz: Raport ws. kolizji morskiej w Baltimore zostanie opublikowany w pierwszym tygodniu maja
Orzeczenie sądu będzie kluczowe dla ubezpieczycieli. Pozew przeciwko właścicielowi i zarządcy Dali złożyło miasto Baltimore. Według BBC, w pozwie twierdzi się, że zawalenie się mostu Francis Scott Key Bridge nastąpiło z powodu „rażącego zaniedbania i lekkomyślności operatora oraz w wyniku niezdatności statku do żeglugi”.
Władze Baltimore zwróciły się też do Sądu Okręgowego USA w Maryland o rozprawę z udziałem ławy przysięgłych, aby pociągnąć do odpowiedzialności właściciela statku, Grace Ocean Private Limited i jego menedżera – Synergy Marine Private Limited (obaj z siedzibą w Singapurze). Obaj już złożyli do tego samego sądu federalnego w Maryland wnioski o ograniczenie ich odpowiedzialności za incydent, szacując swoją odpowiedzialność za statek i wartość ładunku na 43,6 mln dolarów. Kwotę tę sąd już zakwestionował, donosi BBC.
A najnowszą skargą był pozew złożony przed drukarnię American Publishing w Baltimore. Zarzuca się w nim, że lokalni klienci wydawcy przestali składać zamówienia ze względu na skutki zamknięcia portu. Firma twierdzi, że jej przychody spadły o 84 proc. w porównaniu rdr.
Czy zostaną wyciągnięte wnioski?
Kolizja statku z mostem wywołała falę dyskusji w środowisku logistyki morskiej. Portal SMN zadał więc czytelnikom pytanie, czy żegluga wyciągnie wnioski z katastrofy? Gros odpowiadających (72 proc.) stwierdziło „Tak”, pozostali – „Nie”. Spośród trzech potencjalnych obszarów, które powinny odnieść się do zapobiegania takim wypadkom, 18 proc. zagłosowało na „nowe zasady i przepisy dotyczące żeglugi na wodach portowych lub zamkniętych”, 10 proc. – na „bardziej rygorystyczne wymagania dotyczące testowania maszyn i zgłaszania usterek”, 6 proc. na „Przeprowadzanie więcej badań nad przyczynami blackoutów statków”, a 38 proc. – wskazało na te trzy wymienione obszary.