Kryzys na Morzu Czerwonym może utrzymywać się w dłuższej perspektywie, a nawet pogłębić
Pomimo że trwają wielostronne wysiłki dyplomatyczne zmierzające do rozwiązania kryzysu, ataki Huti na statki handlowe na Morzu Czerwonym prawdopodobnie utrzymają się długo. Huti uzasadniają je jako odwet za izraelską napaść wojskową w Strefie Gazy i solidarność z Palestyńczykami i Hamasem. Choć jest to niewątpliwie jedna z motywacji działań Hutich, od pewnego czasu eksponują oni również bardziej długotrwałe cele, służące wewnętrznej polityce w Jemenie.
Co istotne, w dającej się przewidzieć przyszłości kryzys na Morzu Czerwonym może nawet eskalować na Ocean Indyjski. Zwłaszcza, jeśli siły USA (której rząd uznał Huti za organizację terrorystyczną) i Wielkiej Brytanii nie będą w stanie sparaliżować zdolności ofensywnych rebeliantów. Tymczasem Huti oficjalnie potwierdzili, że na ataki nie są narażane statki niektórych bander, w tym chińskiej i rosyjskiej.
Skutki
Najbardziej dramatycznym skutkiem ataków Huti jest ok. 80-procentowy spadek od końca listopada wolumenu przewozów towarowych przez Morze Czerwone i Kanał Sueski. Dla tych statków, które wciąż próbują przepłynąć tym szlakiem, wzrosły radykalnie koszty ubezpieczenia. Według Międzynarodowego Funduszu Walutowego ogólny wolumen towarów w międzynarodowym handlu przewożonych przez Kanał Sueski spadł w pierwszych dwóch miesięcach br. o 50 proc. rok do roku, podczas wożony tranzytem wokół Przylądka Dobrej Nadziei wzrósł o ok. 74 proc. Ten drugi wydłuża czas podróży średnio o 30 proc. i podraża usługę przewozu o koszty dodatkowo zużytego paliwa.
Najnowsze dane Clarksons Research pokazują, że całkowita liczba statków przypływających do Zatoki Adeńskiej dla wszystkich typów statków handlowych jest o 72 proc. niższa niż w pierwszej połowie grudnia. Jeśli sytuacja ta utrzyma się w stosunkowo „ograniczonym okresie”, może przełożyć się w pierwszej połowie br. na globalny wzrost inflacji towarów bazowych 0,7 proc., wynika z analizy amerykańskiego The Maritime Executive.
Nie widać końca
Także wielostronne wysiłki dyplomatyczne zmierzające do rozwiązania kryzysu skazane są raczej na porażkę, bowiem wiążą się z dwoma problemami.
Patrz: Dyplomatyczne zabiegi ws. rozwiązania problemu braku swobodnej żeglugi M. Czerwonym
Po pierwsze, niskie jest prawdopodobieństwo rychłego uzgodnienia trwałego zawieszenia broni Izrael – Hamas, zarówno ze względu na bezkompromisową pozycję negocjacyjną rządu izraelskiego, jak i nierealistyczne żądania Hamasu. Po drugie, nawet gdyby doszło do podpisania zawieszenia broni w Strefie Gazy, niewykluczone jest, że Huti i tak będą kontynuować ataki na statki na Morzu Czerwonym. Dogodnym pretekstem będzie to, że jest to dalszy ciąg solidarności „sprawy palestyńskiej”, poza obecną kampanią wojskową w Strefie Gazy. Prawdopodobnie będą szermować tym argumentem na przemian z innym, że „konsekwentnie” realizują deklarowany cel, jakim jest militarna konfrontacja z USA i ich sojusznikami.
Krajowi rywale Hutich w Jemenie niechętnie już występują przeciwko obu argumentom w obawie przed podkopaniem tego „oporu”, a niektórzy z nich zaczęli nawet udzielać Hutim wsparcia materialnego. Konfrontacji unika też Arabia Saudyjska – odwieczny, regionalny wróg Hutich, także z Iranem, najsilniej popierającym Huti.
Zewnętrzne poparcie
Huti mogą nawet twierdzić, że poza Bliskim Wschodem odnoszą korzyści polityczne na poziomie globalnym. Właśnie niedawno osiągnęli porozumienie z rządami Rosji i Chin. Powołując się na anonimowe źródła agencja Bloomberg donosi, po niedawnych rozmowach w Omanie przedstawiciela Huti, Mohammeda Abdela Salamama z wysokimi rangą dyplomatami Chin i Rosji podpisano porozumienie. W zamian za zwiększone wsparcie polityczne na arenie międzynarodowej dla sprawy Huti ze strony tych krajów, stałych członków Rady Bezpieczeństwa ONZ, gwarantują ich statkom bezpieczną żeglugę Morzem Czerwonym.
Dyplomacja kanonierek nieskuteczna
Biorąc pod uwagę, że zaprzestanie ataków na Morzu Czerwonym jest mało prawdopodobne ze strony Huti, przyszłe bezpieczeństwo żeglugi tym szlakiem zależy od skuteczności reakcji wojskowej pod dowództwem USA, stwierdza The Maritime Executive. Dotychczasowe działania osłonowe i niszczenie infrastruktury lądowej Huti, służące do ataków morskich, nie osiągnęły celów. Choć morska grupa zadaniowa pod dowództwem USA jest już całkiem spora, to jej okręty operują na zbyt dużym akwenie. W dodatku relatywnie słabe jest rozpoznanie wywiadowcze na terenie Jemenu.
Zarazem Huti dysponują dużym arsenałem rakiet przeciwskrętowych i skutecznymi bezzałogowymi statkami powietrznymi, dostarczanymi przez Iran.Niedawno Huti poinformowali, że nabyli zaawansowane pociski hipersoniczne oraz że otworzyli zakład do produkcji większej ilości pocisków w kraju.Oczekiwanie, że Huti wyczerpią zapasy amunicji, okazuje się więc nietrafne. Mają też „wydajne kanały zaopatrzenia”, które łączą krajową produkcję z przemyte morskim z Iranu.
Kryzys na Morzu Czerwonym może zatem utrzymywać się bez zmian w perspektywie krótko- i średnioterminowej, a nawet może się pogłębić. Huti ogłosili, że mają zamiar rozszerzyć zasięg geograficzny swoich ataków na Ocean Indyjski. A ewentualna koordynacja ich działań z innymi członkami sprzymierzonej z Iranem :Osi Oporu” (Irak, Syria i Liban) może potencjalnie zwiększyć ryzyko dalszej eskalacji konfliktu w regionie.