Chińska inwazja na Tajwan nie jest już kwestią „czy”, ale „kiedy”
Przywódca Chin Xi Jinping nie wyrzekł się użycia siły, by przyłączyć Tajwan do „macierzy”. Ale przeprowadzenie takiej operacji byłoby niezwykle trudną sprawą, bez względu na to, jak potężna i mobilna jest Armia Ludowo-Wyzwoleńcza (PLA). Dlatego pewne wypowiedzi Xi sugerują, że wolałby osiągnąć ten cel środkami pokojowymi.
Tym niemniej politycy zachodni muszą uwzględniać opcję użycia siły. „A przewidywanie, kiedy Xi Jinping zarządzi inwazję, stało się niemal ulubioną grą salonową” – oceniają autorzy publikacji w amerykańskim portalu The MaritimeExecutive. Napięcie to powinni uwzględniać, jako „rosnące ryzyko”, m.in. spedytorzy i przewoźnicy, korzystający z transportu Morzem Chińskim, czyli także z Korei i Japonii.
Próba nerwów
1 lutego Armia Ludowo-Wyzwoleńcza (PLA) wysłała 20 samolotów poza linię oddzielającą Tajwan od Chin kontynentalnych. Ministerstwo Obrony Tajwanu zareagowało na wtargnięcie wprowadzając własne myśliwce w stan podwyższonej gotowości i aktywując systemy obrony powietrznej. To naruszenie tzw. tajwańskiej strefy identyfikacji obrony powietrznej (ADIZ), dużego obszaru obejmującego całą Cieśninę Tajwańską i część terytorium Chin, jest tylko najnowszym z całej serii i stało się dość powszechnym zjawiskiem. W 2020 r. Chiny przeprowadziły 380 wtargnięć do tajwańskiego ADIZ, w 2021 r. ich liczba podwoiła się (do 960), natomiast w ub.r. osiągnęła swoisty rekord – 1 727 przypadków naruszenia strefy.
Prognozy
W 2021 r. admirał Philip Davidson, były szef Dowództwa Indo-Pacyfiku USA poinformował, że Chiny mogą przeprowadzić inwazję zbrojną na Tajwan w 2027 r. Ale są już nowe prognozy. Generał Mike Minihan, dowodzący Dowództwem Mobilności Powietrznej armii USA w notatce do żołnierzy napisał w końcu ub.r., że mogą być w stanie wojny z Chinami za dwa lata. A jak powiedział niedawno admirał Michael Gilday, szef operacji morskich USA, chińskiej operacji wojskowej „nie można wykluczyć jeszcze w tym roku”.
Amerykanie nie są jedynymi, którzy prognozują taki rozwój wypadków. Chociaż były premier Australii Tony Abbott nie podał daty, podczas spotkania think tanku w 2021 r. powiedział: „Jest wysoce prawdopodobne, że w pewnym momencie, być może wkrótce, Chiny mogą podnieść stawkę w kwestii Tajwanu”. A 64 proc. Australijczyków uważa, że konflikt zbrojny między Stanami Zjednoczonymi a Chinami o Tajwan „będzie stanowił zagrożenie dla żywotnych interesów Australii w następnej dekadzie”, wynika z sondażu Lowy Institute. „Ogólne założenie jest jasne: chińska inwazja na Tajwan nie jest już kwestią czy, ale kiedy” – stwierdza portal.
Trudna operacja wojskowa
Departament Obrony USA zakłada „najgorszy”, czyli gorący scenariusz rozwoju wypadków, działając w koordynacji z takimi sojusznikami, jak Japonia i Filipiny. Na Okinawie Korpus Piechoty Morskiej USA utworzy nowy pułk zaprojektowany do szybkiej mobilizacji w przypadku konfliktu tajwańskiego. Administracja Bidena próbuje zniwelować zaległości w dostawach broni na Tajwan o wartości 19 mld dolarów, aby przekształcić wyspę „w niezdobytą fortecę”.
Przedstawiciele USA robią zatem wiele by przekonać Pekin, że korzyści z operacji wojskowej nie są warte kosztów. Byłaby one niezwykle trudną sprawą bez względu na to, jak potężna jest PLA. Chociaż bezspornie prawdą jest, że Chiny szczycą się obecnie największą na świecie marynarką wojenną (pod względem liczby okrętów), mają spory arsenał rakiet balistycznych i ustępują tylko Stanom Zjednoczonym pod względem wydatków na wojsko, prawdą jest również, że przekroczenie 160-kilometrowej Cieśniny Tajwańskiej w operacji wojskowej jest trudnym zadaniem.
Zakładając, że Chiny byłyby w stanie zgromadzić liczbę okrętów niezbędną do przeprowadzenia operacji desantowej na taką skalę, PLA musiałaby również wystawić odpowiednią liczbę łodzi desantowych, aby przetransportować setki tysięcy chińskich żołnierzy. Należy spodziewać się, że Tajwańczycy zaminują część dna morskiego, aby uszkodzić transportowce przewożące żołnierzy. Statki desantowe będą musiały zmagać się z bateriami przeciwokrętowymi stacjonującymi na skalistym wybrzeżu, które nie nadaje się do lądowania w stylu D-Day (lądowanie sił sprzymierzonych w Normandii w czerwcu 1944 r., największa pod względem użytych sił i środków operacja desantowa – przyp. autor).
Alternatywa?
Pewne wypowiedzi samego Xi sugerują, że wolałby osiągnąć cel środkami pokojowymi. Zapewne mniej ma to wspólnego z humanitaryzmem i powinowactwa z Tajwańczykami, co wynika z obaw o zdolność PLA do zajęcia Tajwanu. Pójście na wojnę z Tajwanem oznacza wojnę ze Stanami Zjednoczonymi. A przypomnijmy, że amerykańska przewaga na morzu nad Chinami jest nadal miażdżąca. Np. łączny potencjał bojowy dwu chińskich lotniskowców (konstrukcyjnie wywodzących się z jednostek sowieckiego typu 1143.5 Krieczet, do którego należy też rosyjski Admirał Kuzniecow) jest ok. dwukrotnie mniejszy od pojedynczego lotniskowca US Navy.
Czytaj też: Chińskie roszczenia regionalne tworzą napięcia gospodarcze
Xi musi się też liczyć ze szkodami, jakie taka operacja wyrządziłaby Chinom (niezależnie od tego, czy operacja się powiedzie) oraz międzynarodowe konsekwencje, które by z tego wynikły. Działania wojskowe na Tajwanie mogą wręcz zrujnować strategię polityki zagranicznej Pekinu i zagrozić celowi Xi, jakim jest przekształcenie Chin w największą potęgę świata. Operacja wojskowa umocniłaby antychińską koalicję w rejonie Azji, której zacieśnienie Xi chce uniknąć. Bardziej rozsądną polityką byłoby zrobienie wszystkiego co możliwe, aby utrzymać status quo, które utrzymuje pokój w Cieśninie Tajwańskiej od ponad siedmiu dekad. Problem w tym, że jest wielu jastrzębi, po obu stronach cieśniny, nie przyjmujących rozwiązań pokojowych jako rozwiązania. No i jest słowo Xi.