Związkowcy w porcie w Liverpoolu walczą o pełną stawkę
Wczoraj w porcie w Liverpoolu rozpoczął się trzeci strajk dokerów w ciągu niespełna dwóch miesięcy i zaledwie w tydzień po zakończeniu poprzedniego. Powodem jest fiasko porozumienia po kolejnych rundach rozmów pomiędzy operatorem portu – Peel Ports oraz 600 związkowcami z the Union.

Obecna akcja ma potrwać do 7 listopada. Strajk już zmusił linie żeglugowe do korzystania z innych portów, co powoduje tyleż zakłócenia zarówno w portach Wielkiej Brytanii, jak i Morza Północnego, dokąd trafiają ładunki, jak i niewątpliwie większe przychody.
Przedmiot sporu
Związek oskarżył zarząd Peel Ports o brak poparcia dla umowy płacowej, która „została zasadniczo uzgodniona” z kierownictwem 20 października i którą pracownicy byli gotowi zaakceptować, aby zapobiec kolejnemu strajkowi. Zarząd portu argumentuje, że chciał nadal negocjować, ale to związek zablokował najnowsze oferty. Przedmiotem sporu jest żądanie ze strony związku podwyżki płac w skali, która by nadążała za około 12-procentową stopą inflacji w Wielkiej Brytanii. Związek twierdzi, że Peel oferuje podwyżki płac tylko o ok. 8 procent. Natomiast zarząd portu argumentuje, że poprawił swoją ofertę sześć razy, a ostatnia opiewa na 11 proc. wzrost dla pracowników podstawowych.
„Jest to zdecydowanie najwyższy procentowy wzrost spośród wszystkich grup portów w Wielkiej Brytanii i oznacza średni roczny wzrost płac do 43 275 funtów” – powiedział David Huck, dyrektor operacyjny Peel Ports.
„Zespół Unite negocjował w dobrej wierze z Peel Ports. Rozmowy zakończyły się farsą, a umowa uzgodniona między nami a kierownictwem wyższego szczebla została wycofana przez zarząd. Akcja strajkowa naszych członków i przy pełnym poparciu Unite będzie kontynuowana”- powiedziała wczoraj Sharon Graham, sekretarz generalna Unite. Oskarżyła Peel Ports o zachowanie „niegodne zaufania” podkreślając, że próby grożenia pracownikom redukcją miejsc pracy tylko eskalują spór.
Skutki strajków
Pierwszy strajk w porcie rozpoczął się w połowie sierpnia, a kolejny – 19 września. Peel Ports ostrzega, że włącznie z bieżącym – prawdopodobnie będą one miały długoterminowy, negatywny wpływ na działalność portu.
Już przed sporami port w Liverpoolu odnotował 15-procentowy spadek wolumenu obsługiwanych kontenerów z powodu pogorszenia koniunktury gospodarczej w Wielkiej Brytanii. Od połowy sierpnia port stracił kolejne 15 procent wolumenów kontenerów. Zakontraktowane linie żeglugowe, które „od zawsze” korzystały z portu w Liverpoolu, przeniosły działalność do innych portów w Wielkiej Brytanii i Europie Północnej. Podobnie ładunki przesyłane z Glasgow, Belfastu i Dublina, które kiedyś przeładowywane były przez Liverpool, zostały teraz przekierowane do portów Europy Północnej.
„Wielu z tych klientów, których pozyskaliśmy w ciągu ostatniej dekady dzięki ciężkiej pracy, straciło zaufanie do naszej oferty i po prostu nie są w stanie lub nie chcą korzystać z naszych usług” – powiedział David Huck, dyrektor operacyjny Peel Ports.
Prognozy
Peel Ports prognozuje co najmniej 30-procentowy spadek wolumenów w dłuższej perspektywie, co byłoby „znaczącym ciosem dla zrównoważonego rozwoju działu kontenerów w Liverpoolu”. W porcie są dwa terminale kontenerowe: Royal Seaforth i Liverpool 2. Dotychczas przeładowywały one po 75 000 TEU miesięcznie, obsługując 60 statków. Rocznie port w Liverpoolu obsługiwał średnio 700 000 TEU, co dawało mu czwarte miejsce w Wielkiej Brytanii, ale wiodącą pozycję w obsłudze ładunków do/z Ameryki Północnej.
Według platformy internetowej FourKites, w tygodniu poprzedzającym strajk we wrześniu przeładunki w Liverpoolu spadły o 55 proc. tydzień/tygodnie, a obecnie – o 68 proc.
Z kolei podczas pierwszego strajku w Felixstowe, FourKites odnotował spadek przeładunków o 20 proc., a podczas drugiego – o 57 proc. Zyskał m.in. port w Southampton, notując wzrost przeładunków od 13 do 24 proc.
Czytaj również: Lokalny strajk w Liverpoolu, czy renesans związkowców w Wielkiej Brytanii?