Jak ewoluuje Inicjatywa Pasa i Szlaku?
Wdrażana przez Chiny od 2013 r. Inicjatywa Pasa i Szlaku (BRI) jest niewątpliwie jednym z największych źródeł inwestycji na świecie. Łączna wartość jej finansowania w latach 2014 – 2020 przekroczyła 104,7 mld USD, przy średniej rocznej (CAGR) wynoszącej 14,96 mld USD. Ale w analizach zachodnich przypomina się, że dzięki BRI Chiny uzyskały też znaczny dostęp do strategicznej infrastruktury w krajach rozwijających się, choć nie tylko, co niesie określone konsekwencje.

Głównym argumentem jest to, że BRI tworzy – pod płaszczykiem wsparcia gospodarczego – pułapkę zadłużenia dla kredytobiorców, przeważnie inwestorów publicznych z krajów rozwijających się. Ma to służyć ich uzależnieniu i przekuwaniu tego do realizacji celów geopolitycznych Chin. Konkretnie, do realizacji doktryny zakładającej, że wszystkie miejsca wzdłuż linii komunikacyjnych, szczególnie morskich, gdzie są chińskie obiekty handlowe lub państwowe, podlegają ochronie wojskowej ChRL. W ten sposób Chiny stworzyły wielki pas wpływów ciągnący się przez kraje Azji Południowej (Pakistan, Sri Lanka, Bangladesz, Malediwy) po Afrykę (Somalia, Sudan), co pozwala też ewentualnie kontrolować ważne szlaki komunikacyjne.
Patrz: Różne oblicza inicjatywy BRI
Skurczyła się inicjatywa 16+1
Wydarzenia tegoroczne wskazują, zdaniem zachodnich analityków, jeżeli nie na dalsze upolitycznianie inwestycji, to towarzyszące mu aspekty. Dotyczy to szczególnie krajów Europy Środkowo-Wschodniej, które wraz z Chinami powołały także w 2013 r. inicjatywę 16+1. Z powodu reperkusji, jakie spotkały Litwę po otwarciu w grudniu ub.r. w Wilnie przedstawicielstwa Tajwanu, wpierw z tej inicjatywy „wypisała” się Litwa, a w lipcu br. – także Estonia i Łotwa.
„Nastawienie polityków i społeczeństw Europy Środkowej wobec chińskich władz uległo w ostatnich latach pogorszeniu wraz z rosnącą „asertywnością” Pekinu na arenie międzynarodowej – faktyczną likwidacją częściowej niezależności Hongkongu, życzliwą neutralnością wobec Rosji dokonującej inwazji na Ukrainę, groźbami kierowanymi w stronę Tajwanu, czy częstszym wykorzystywaniem narzędzi polityki gospodarczej do karania zagranicznych partnerów” – stwierdza Jakub Jakóbowski, analityk Ośrodka Studiów Wschodnich.
W sytuacji nie najlepszego klimatu w naszym regionie wobec inwestycji z Chin, w konkursie na miejsce ulokowania gigantycznej inwestycji – budowy fabryki akumulatorów o wartości 7,34 mld euro – w lipcu wybrano Debreczyn na Węgrzech. O wyborze inwestycji decydowały z pewnością warunki wsparcia publicznego Węgier, ale języczkiem u wagi była także prowadzona „kontrowersyjna” polityka tego kraju wobec Unii Europejskiej i Rosji.
Zmiana kierunków inwestycji
Od ponad roku wyraźnie widać zmianę kierunków ekspansji chińskich inwestycji, poinformował niedawno Financial Times. Spowalniane jest finansowanie projektów w wielu krajach afrykańskich z powodu obaw o brak ich zdolności do obsługi zadłużenia. To Afryka była do niedawna największym beneficjentem BRI, platforma ta przydała się też Chinom w redefiniowaniu partnerstwa handlowego z kontynentem. Obecnie ekspansja BRI jest szczególnie silna na Bliskim Wschodzie.
Powołując się na badania ekonomistów Uniwersytetu Fudan w Szanghaju FT podał, że w ub.r. ubiegłym chińskie władze zainwestowały 10,5 mld dolarów w projekty budowlane w Iraku, a w pierwszej połowie tego roku podpisały umowy z Arabią Saudyjską wartości ok. 5,5 mld dolarów. Ta zmiana kierunku ekspansji Chin ma znamiona polityczne, ocenia FT. Jest konsekwencją tego, że Stany Zjednoczone zakończyły w ub.r. misję wojskową w Iraku i wycofały się z Afganistanu, co stworzyło pewnego rodzaju próżnię dla takich krajów, jak: Chiny, Rosja i Iran. By odwrócić takie wrażenie, Joe Biden udał się w lipcu do Rijadu, przy tej okazji namawiając władze Arabii Saudyjskiej (tuż przed spotkaniem grupy OPEC) do zwiększenia wydobycia ropy naftowej. FT podkreśla też, że w I połowie br. Chiny nie zainwestowały ani jednego juana w Rosji, zgodnie z inicjatywą BRI. Powodem było uniknięcie kosztów sankcji nakładanych przez państwa zachodnie na kraje, łamiące embargo wobec Rosji.
Argumentacja Chin
Oczywiście, przedstawiciele Chin – politycy, naukowcy, biznesmeni, itp. – odpierają zarzuty o upolitycznieniu inwestowania BRI. „Chiny są często oskarżane przez USA i innych o wyzysk w krajach rozwijających się, ale fakty wskazują na prawdziwe źródło problemu: jest nim Zachód” – stwierdza portal China Daily, zbliżony do władz Pekinu. Cytuje on artykuł z 16 sierpnia w The New York Times, w którym pisarz Indrajit Samarajiva ze Sri Lanki powiedział, że załamanie gospodarcze i polityczne jego kraju „było w dużej mierze wynikiem zachodnich pułapek zadłużenia”, a nie rzekomego zwabienia tego kraju w pułapkę zadłużenia przez Chiny, bowiem na nie przypada mniej niż 20 proc. długu zagranicznego Sri Lanki.
„Krajom, szczególnie afrykańskim, które nie spłaciły swoich długów w odpowiednim czasie, Chiny zaoferowały różne opcje restrukturyzacji zadłużenia, aby pomóc im przezwyciężyć trudności, zamiast używać konfiskat aktywów i innych środków” – portal cytuje Ehizuelena Michaela Mitchella Omoruyi, dyrektora wykonawczego Centrum Studiów Nigeryjskich w Instytucie Studiów Afrykańskich na Zhejiang Normal University. Według niego, w sierpniu Chiny ogłosiły, że zrezygnują z 23 nieoprocentowanych pożyczek dla 17 krajów afrykańskich, których termin zapadalności przypadł na koniec ub.r. W innym artykule China Daily nt. roli BRI przytaczane są dane raportu Banku Światowego, że „projekty transportowe BRI mogą do 2030 r. pomóc wydźwignąć 7,6 mln ludzi ze skrajnego ubóstwa i 32 mln osób z umiarkowanego ubóstwa na całym świecie”.
„Co ważniejsze, wraz ze wzrostem protekcjonizmu i izolacjonizmu, BRI może również służyć jako otwarta platforma multilateralizmu dla wszystkich uczestniczących krajów, aby mogły współpracować w zmniejszaniu deficytów pokoju, rozwoju, zaufania i zarządzania” – cytuje się Huang Renwei, prodziekana wykonawczego Fudan Institute of Belt and Road & Global Governance. Dodajmy, nie przypomina się np., w jakim stopniu same Chiny przyczyniają się do wzrostu protekcjonizmu.
Projekt dobrze rokujący
Następują też zmiany jakościowe inwestycji BRI. Z powodów wewnętrznych kłopotów gospodarczych Chin oraz rosnącego finansowania wzrostu gospodarczego kredytem (do wytworzenia 1 juana PKB w 2019 r., czyli przed wybuchem pandemii, Chiny potrzebowały 2,4 juanów kredytu, rok później już 6,5 juana), ostrożniej wybiera się projekty do finansowania.
Pod tym względem dobrze rokują inwestycje w rozwój portu Lekki w Nigerii, ocenia portal The Maritime Executive. Położony 60 kilometrów na wschód od Lagos, piętnastej co do wielkości aglomeracji świata i największej metropolii Afryki, jest pierwszym portem głębokowodnym tego kraju (16,5 m). Dzięki niemu Nigeria ma szansę na powrót na globalny rynek żeglugi. Dotychczas kraj ten użytkuje dwa stare i relatywnie płytkie porty – Tin Can Island i Apapa, chronicznie zatłoczone, które są w stanie przyjmować średniej wielkości statki. To spowodowało, że Nigeria straciła obsługę towarów w transporcie morskim na rzecz sąsiednich krajów: Togo, Wybrzeża Kości Słoniowej i Ghany. Budowa od podstaw portu Lekki rozpoczęta została w 2017 roku dzięki finansowaniu z China Development Bank – finansowemu ramieniu BRI. Portem zarządza spółka kierowana przez państwową China Harbor Engineering oraz Tolaram, konglomerat z siedzibą w Singapurze, w skład którego wchodzą lokalne i federalne nigeryjskie agencje rządowe.
„W przeciwieństwie do niektórych bardziej odizolowanych ekonomicznie chińskich inwestycji portowych, np. na Sri Lance i w Pakistanie, Lekki Port wydaje się podążać za wschodnioazjatycką tradycją rozwoju” – stwierdza prof. Lauren Johnston, starszy badacz w Południowoafrykańskim Instytucie Spraw Międzynarodowych (SAIIA).
Może o tym przesądzić utworzenie strefy wolnego handlu, ale także inwestycje w porcie operatorów, w tym najbogatszego człowieka Afryki, Aliko Dangote. Lokuje w porcie rafinerię ropy naftowej (ruszy w IV kwartale br., dziennie przerabiać będzie 650 000 baryłek ropy) oraz fabrykę nawozów sztucznych. Będzie to jeden z największych w Afryce zakład tego typu, z roczną zdolnością produkcyjną 3 milionów ton nawozu mocznikowego.