Jakub Majewski: Propozycje KE dekarbonizacji transportu są jak technologia „końca rury”
Zamiast zmiany niezrównoważonego podziału zadań przewozowych, który jest głównym powodem jego negatywnego wpływu na środowisko, Komisja Europejska w pakiecie Fit for 55 proponuje technologie „końca rury” – uważa dr Jakub Majewski, prezes Fundacji ProKolej

Organizacje branżowe skrytykowały przedstawiony przez Komisję Europejską pakiet propozycji legislacyjnych Fit for 55 za to, że nie uwzględnia transportu kolejowego. Czy zgadza się Pan z tym zarzutem?
Zdecydowanie. Z jednej strony rozumiem potrzebę zmiany podejścia do transportu, gdyż jest to dział gospodarki, który dotychczas omijały rygory ograniczania emisji gazów cieplarnianych. W efekcie gdy emisje redukowały branże takie jak przemysł, energetyka, czy sektor komunalny, a transport szedł w przeciwnym kierunku. Teraz ten problem wreszcie zauważono.
Szkoda tylko, że zamiast zmiany niezrównoważonego podziału zadań przewozowych, który jest głównym powodem jego negatywnego wpływu na środowisko, proponuje się technologie „końca rury”. Kilka lat temu podobne podejście dominowało w energetyce, gdzie zamiast inwestycji w źródła odnawialne próbowano stworzyć systemy do wyłapywania i składowania CO2. Okazało się że to półśrodek. A teraz podobne podejście testujemy w transporcie. Zamiast promować istniejące niskoemisyjne technologie jak rowery, kolej, czy komunikacja publiczna, to kombinujemy jak przestawić motoryzację na napęd elektryczny. Co oczywiście pomoże zredukować bezpośrednie emisje, ale nie zlikwiduje problemów takich jak korki na drogach, deficyt parkingów czy hałas.
Czytaj też: Transport kolejowy najprostszą metodą na realizację celów Fit for 55
Pojawiają się jednak pilotażowe projekty wykorzystania elektrycznych samochodów na pierwszej i ostatniej mili w transporcie kombinowanym.
We współczesnych realiach nie jest możliwe stworzenie modelu komunikacji publicznej czy sieci logistycznej, które całkowicie wyeliminowałyby samochody. Ale wszędzie tam, gdzie strumienie ruchu pasażerów czy ładunków są duże, należy rozwijać rozwiązania alternatywne dla transportu drogowego. I takim rozwiązaniem jest właśnie kolej. W tym kontekście na przykład rozwój autonomicznych, elektrycznych ciężarówek wygląda jak ślepy zaułek. Bo przy ogromnym nakładzie sił i środków ma doprowadzić do opracowania usługi, która już dziś jest dostępna na torach.
Pojawiają się też pomysły zwolnienia pojazdów z napędem elektrycznym, bądź wodorowym z opłat za korzystanie z dróg i autostrad.
To bardzo zły pomysł. Takie rozwiązanie, pod sztandarem ekologii ma promować motoryzację, nie uwzględniając faktu, że autostrady i drogi ekspresowe są budowane i utrzymywane ze środków publicznych. Za chwilę się okaże, że liczba ciężarówek z napędem elektrycznym wzrośnie i dojdziemy do sytuacji, w której autostrady staną się praktycznie darmowe. A za promocję dla najbardziej szkodliwego środowiskowo transportu zapłaci społeczeństwo. To absurd podobny do bezpłatnego parkowania czy wpuszczania samochodów elektrycznych na buspasy.
Jednakże pomysł objęcia transportu systemem EU ETS może skłonić część operatorów logistycznych do przeniesienia transportu na kolej.
Tak powinno być, tym bardziej że kolej de facto już dziś jest objęta tym systemem. Korzysta przecież z energii elektrycznej, której producenci kupują prawa do emisji CO2 i związane z tym koszty uwzględniają w taryfie. Poza tym systemem jest tylko niewielka część ruchu obsługiwana trakcją spalinową. O oczywiście całą motoryzacja.