Druga w ciągu dwu tygodni zapowiedź FMC kontroli armatorów
Federalna Komisja Morska (FMC) USA zażądała 4 bm. od ośmiu żeglugowych linii oceanicznych, aby dostarczyły do 13 sierpnia szczegółowe dane, które potwierdzą zasadność wprowadzonych dopłat do podstawowych stawek frachtu.

Tym razem chodzi o dopłaty typu PCS (Port Congestion Surcharge), czyli naliczane przez przewoźników, ponieważ wiele portów cierpi na zatłoczenie, co powoduje spóźnienia w przyjęciach lub odprawach statków. FMC skierowało pismo do: CMA CGM, Hapag-Lloyd, HMM, Matson, MSC, OOCL, SM Line i Zim. Każdy z tych przewoźników niedawno wdrożył lub ogłosił wprowadzenie dużych dopłat.
Przypomnijmy, że w dniu 20 lipca FMC skierowała pismo do dziewięciu przewoźników oceanicznych zapowiadające przeprowadzenie u nich audytu zasadności dodatkowych opłat z tytułu „zakłóceń w łańcuchu dostaw”. Koliduje to z wydaną przez FMC wiosną 2020 r. tzw. regułą interpretacyjną, która opisywała, że „uczciwość opłat za przetrzymanie kontenerów i opóźnienia powinna być postrzegana przez pryzmat tego, czy zachęcają one do terminowego pobierania kontenerów i zwrotu próżnych”. Pismo otrzymali wówczas: Cosco Shipping Group, CMA CGM, Evergreen, Hapag-Lloyd, HMM, Maersk, Mediterranean Shipping Co, Ocean Network Express i Yang Ming
Patrz też: Czy ukręcą bat na oceanicznych przewoźników kontenerowych?
Cel kontroli
Komisja określi, czy dopłaty zostały wprowadzone po wcześniejszym powiadomieniu i z odpowiednim wyprzedzeniem, czy cel dopłat został jasno określony, a jeśli jest jasny, jakie zdarzenie lub sytuacja powoduje dopłatę. Ponadto, czy jest podana informacja, jakie zdarzenie lub stan został zidentyfikowany, które zakończy okres dopłat – wynika z wniosku, przekazanego armatorom.
Jest to reakcja FMC na wzrost liczby nadsyłanych skarg nadawców ładunków do amerykańskiego regulatora wskazujących m.in. na nadużywanie pozycji przewoźników morskich i podkreślających, że podstawowe stawki frachtu już zostały wywindowane do poziomu, który konsumuje takie zjawiska, jak zatory w portach. Wysoki fracht, w połączeniu z poważnymi problemami logistycznymi w portach amerykańskich i w węzłach śródlądowych, tworzą bariery właścicielom ładunków do ich pobierania i rozładunku.
„Słyszymy coraz więcej doniesień, że przewoźnicy oceaniczni wdrażają nowe, dodatkowe opłaty, np. z tytułu zatorów komunikacyjnych, ale robią to z niewielkim wyprzedzeniem lub wyjaśnieniem. Chcę poznać uzasadnienie przewoźników w tej sprawie” – powiedział prezes FMC Dan Maffei.
Czara się przepełniła
Kontrola FMC rozpoczyna się wkrótce po ogłoszeniu przez ośmiu przewoźników znacznych dopłat. Będą one obowiązywać w okresie letniego szczytu przewozowego.
I tak izraelski przewoźnik ZIM ogłosił niedawno dopłatę za zatłoczenie w portach – PCS (Port Congestion Surcharge), w wysokości 5000 USD/kontener, wieziony na trasie z Azji do Los Angeles lub Tacoma, naliczany począwszy od 6 sierpnia. Ponadto ZIM oświadczył, że od 18 sierpnia będzie pobierać w tej samej wysokości dopłaty za Customer Freight Activity (w wolnym tłumaczeniu: za nadmierny popyt na transport).
W komunikacie niemiecki Hapag-Lloyd zapowiedział, że z tytułu PCS od 15 sierpnia nadawcy ładunków na trasie Azja – wszystkie porty w USA i Kanadzie będą musieli dopłacać od 4000 do 5000 dolarów/kontener. W przypadku MSC, dopłata PCS w wysokości 800 – 3798 dolarów będzie egzekwowana od 19 sierpnia i obejmie trasę z Azji do portów zachodniego wybrzeża USA.
Więcej niż tylko dopłaty
W ocenie Jona Monroe, założyciela firmy konsultingowej Jon Monroe, oprócz wyjaśnienia kwestii zasadności dopłat, FMC powinien ocenić także bardziej fundamentalną sprawę, która jest podstawą funkcjonowania rynku, informuje portal Platts.
„Ceny to tylko część problemu, szczególnie gdy pobierane są dopłaty, ale honorowane kontrakty. Chodzi o świętość umów, dlaczego niektóre rezerwacje są akceptowane, a niektóre nie” – powiedział Jon Monroe.