Niezawodność rozkładu przewoźników morskich przebiła… podłogę
Zakłócenia w transporcie kontenerowym w południowych Chinach powodują „znaczną i dodatkową presję” na już zakłócone globalne łańcuchy dostaw towarów, alarmują analitycy rynku i spedytorzy.

Padają rozbieżne oceny, kiedy rynek wróci do w miarę normalnego stanu. Niektórzy eksperci wskazują, że z powodów bliskich, tradycyjnych dwu szczytów przewozowych – letniego i zimowego – logistyka morska wypłynie na spokojniejsze wody dopiero w drugim kwartale 2022 r.
Ogólnie chodzi o trzy rodzaje skutków: zwiększone opóźnienia w przeładunkach w portach, opóźnione rejsy kontenerowców, ale także o ekstra dopłaty, dodane do stosowanych już przez linie żeglugowe dopłat do podstawowej stawki frachtu. Dokładają się one do wcześniejszych zakłóceń, z powodu wysokiego popytu na transport i skutków blokady w marcu kanału Sueskiego, które miały być zlikwidowane do końca czerwca.
Opóźnienia
Wspólną przyczyną zakłóceń „dodanych” problemów stała się duża absencja chorobowa pracowników (czwarta fala covid-19) w terminalach Yantian, czwartego co do wielkości na świecie portu w Shenzien i ich praca od trzech tygodni na zwolnionych obrotach. Dołączył do Yantian z tego samego powodu port Kanton. Problem tylko częściowo złagodziło przesunięcie przeładunków do innych portów południowych Chin – np. Nansha i Shekou.
Informacja z początku tygodnia przekazana przez linię żeglugową Maersk wskazuje, że Yantian powoli odzyskuje zdolności operacyjne (praca na 60 proc. mocy). Jednak skumulowane ograniczenia w przeładunkach i przesuwanie towarów w tym kluczowym obszarze eksportowym spowodowały ogromne zaległości. Na wejście do portów regionu statki czekają zwykle po 4-5 dni. Z kolei ekspedycja towarów eksportowanych przyjmowana jest z wyprzedzeniem (lub zwłoką) 7 dni. W efekcie kumulacji opóźnień, zdaniem spedytora brytyjskiego cytowanego przez portal The Loadstar, kontenerowce przybywające z Azji do Europy mogą być spóźnione nawet o 20 dni lub więcej w stosunku do harmonogramów.
Słabe są rokowania szybkiej poprawy sytuacji. Dopiero w perspektywie kilku miesięcy zmiany przyniosą jednoczesne: wprowadzenie do eksploatacji dodatkowych kontenerowców, dodatkowych pustych kontenerów, no i opanowania czwartej fali pandemii.
Droższy transport
Do eufemistycznie nazywanych „zakłóceń” w logistyce, czyli po prostu bałaganu, nie przyznają się linie żeglugowe. Jego koszty przerzucają na nadawców ładunków.
Tylko w 24-tym tygodniu podstawowe stawki transportu towarów w kontenerach w umowach spot wzrosły na głównych liniach od 4 do 18 proc. (dane Drewry ). Np. za przewóz towarów w kontenerze 40-sto stopowym z Szanghaju do Rotterdamu należało zapłacić 11.196 dolarów, o 6 proc. więcej niż tydzień wcześniej, a z Szanghaju do Genui – 10.845 USD, o 4 proc. więcej. Uwzględniając dodatkowe opłaty, obie te ceny są co najmniej sześciokrotnie wyższe niż w ub. roku. Podobnej skali podwyżki nastąpiły w transporcie z Azji do Ameryki Północnej.
Przewoźnicy w transporcie z Azji do Europy stosują ogólnie dwie formy dopłat: albo w postaci tzw. oferty „usługi premium”, albo podwyżki stawek dopłat FAK (dopłaty do frachtu wszelkiego rodzaju, a zatem nie jest ograniczona do określonego rodzaju towaru).
Pierwsza dopłata nie gwarantuje slotu i szybkiej ekspedycji towarów. Ale i druga, jak wskazują spedytorzy, też nie zawsze zobowiązuje przewoźnika do „ekstra” usługi i priorytetowej wysyłce, choć daje większe szanse. Są jednak radykalnie drogie. Np. od 15 czerwca szwajcarski przewoźnik MSC żąda za nią 3000 USD/FEU.
Problem dopłat urósł do skali, że grozi załamaniem wymiany handlowej pewnych grup towarów. Według portalu Platts, spora grupa eksporterów wstrzymuje realizację zamówień, czyli wysyłkę towarów, ponieważ koszty transportu zjadają marże zysku. Dramat pogłębiają towary średnio marżowe o charakterze sezonowym, które ugrzęzły w portach, bez szans na zarobek dla producentów.
Czytaj również: Wydłuża się chaos w transporcie morskim, ale i odnawia pandemia covid