Znaczne, czy drakońskie podwyżki opłat obsługi naziemnej cargo lotniczego?
Nawet ponad 3300 dolarów za przesyłkę 10-cio tonową będą musieli płacić od stycznia spedytorzy w Europie korzystający z usług przewozów powietrznych. Właśnie zakończyła się kolejna runda podwyżek opłat za obsługę naziemną samolotów i ładunków w terminalach lotniczych (ground handling).

Z najnowszego cennika jednej z największych na świecie takich firm – WFS (Worldwide Fleight Services) wynika, że na lotnisku Heathrow wprowadza ona m.in. opłatę „covid’owską” w wysokości 22,50 GBP (30,35 USD), a za ładunki cargo luzem w imporcie 0,2 GBP (0,27 USD) za 1 kilogram.
Dnata (Dubai National Air Transport Association – dostawca usług portu lotniczego w Zjednoczonych Emiratach Arabskich) dolicza 24 centy/1 kg ładunku luzem, a Swissport International – ok. 26 centów/1 kg. Pełna lista specyfikacji i dopłat za różne czynności liczy nawet tuzin pozycji.
„To są żarty. Niektóre z najwyższych stawek przeładunkowych na świecie sięgną 2500 funtów za przesyłkę 10-tonową. Płacimy ceny jak za obsługę Rolls-Royce Phantom, ale w istocie za Austin Allegro (kompaktowy samochód osobowy produkowany przez brytyjską firmę Austin Motor Company w latach 1973-1983, synonim małego pojazdu – przyp. autor)” – powiedział niewymieniony z nazwy spedytor, cytowany przez brytyjski portal The Loadstar.
Według niego, problem polega na tym, że spedytorzy „są zniewoleni”, muszą korzystać z obsługi ground handlingowej linii lotniczy i „po prostu płacić”. Tymczasem z powodu ograniczonego ruchu samolotów pasażerskich, działalność obsługi naziemnej jest prostsza, a przewozy cargo zapewniają stałe przychody.
Nie padły jednak stwierdzenia, że firmy ground handlingowe poprzez wzrost opłat na klientów przerzucają niedobory przychodów spowodowane mniejszą ilością pracy.
W przesłanym do portalu oświadczeniu, przedstawiciel WFS wskazał na powody podwyżek opłat. Po pierwsze, wzrosły koszty działalności w warunkach covid-19, bowiem wprowadzono „najwyższe standardy bezpieczeństwa i ochrony”.
Po drugie, „Nasze opłaty za obsługę terminali są corocznie weryfikowane i przekazywane naszym klientom. Są wdrażane na szczeblu krajowym i odzwierciedlają strukturę kosztów w nich występujących, odzwierciedlając rosnące koszty pracy i koszty operacyjne, inwestycje kapitałowe, ulepszenia technologii, podwyżki czynszów i inne zmiany realizowane w całej naszej działalności, które pomagają zapewnić klientom wzrost wydajności i inne korzyści”, stwierdza WFS.
Jako przykład inwestycji podaje inwestycje w rozbudowę placówek do obsługi farmaceutyków (jest to istotne wobec wyzwania obsługi logistycznej szczepionek na koronawirusa), zmodernizowany i ulepszony system operacyjny skracający czas oczekiwania ciężarówek na odbiór i dostawy towarów, poprzez wykorzystanie rezerwacji slotów i czasów dokowania, czy inwestycje w czytniki Bluetooth, które zapewniają śledzenie w czasie rzeczywistym lokalizacji i statusu ładunków, przesyłek paczkowych i pocztowych.
Do chlubnych wyjątków należy szkocka firmaground handlingowa – Menzies Aviation. Wycofała właśnie wprowadzoną w październiku opłatę „covid’ową” , a zarząd stwierdził, że „nie ma w najbliższym czasie planów zwiększenia taryf”. Postąpił tak, bowiem „zaplanował odpowiednią liczbę osób do zmniejszonej działalności, a gdy sytuacja na rynku się zmieni i wzrosną koszty osobowe, może to wymagać wzrostu opłat terminalowych”.
O wpływie koronawirusa na towarowy transport lotniczy czytaj również tutaj: Druga fala covid-19 zamieszała na rynku cargo lotniczego