Polska hubem Europy? Jest potencjał, konieczne działania
Polska ze względu lokalizację ma potencjał aby stać się europejskim hubem infrastrukturalnym, ale nasz kraj ciągle nie jest do tej roli przygotowany. Poprawy wymaga nie tylko infrastruktura kolejowa, możliwości terminali morskich ale też konieczna jest zmiana podejścia w traktowaniu przewozów kontenerowych przez zarządcę infrastruktury, władze publiczne i regulatora rynku – uważają uczestnicy konferencji „Polska Logistycznym Hubem Europy” organizowanej przez Polski Instytut Transportu Drogowego.

Z uwagi na strukturę gospodarki, którą odziedziczyliśmy jeszcze po poprzednim ustroju na polskiej kolei towarowej dominują przewozy węgla i kruszyw. Ale od 30 lat widoczny jest stały spadek przewozów węgla z uwagi na założenie polityki energetycznej trend ten będzie kontynuowany. Dlatego kolej aby przetrwać musi dostosować się do przewozów drobnicowych. Bardzo widoczne stało się to w 2020 r.
— Ten rok jest szczególny ze względu na mniejsze zapotrzebowanie na energię w okresie lockdownu. W Europie przewozy intermodalne stanowią obecnie ok 50% pracy kolei towarowej a w Polsce tylko 10%. Ze względu na rozwój i specjalizację gospodarki uważamy, jednak że te przewozy są przyszłością. To jedyna grupa towarów, która stale rośnie nawet w okresach kryzysowych. Okres lockdownu pokazał, że kolej intermodalna była jedynym środkiem transportu, który funkcjonował niezawodnie, a to jest istotny czynnik decydujący o wyborze sposoby przewozu przez klientów — powiedział Czesław Warsewicz, prezes PKP Cargo.
Największym generatorem ruchu dla przewozów intermodalnych mogą być polskie porty bałtyckie. Jednak obecnie większość kontenerów, które trafiają do Polski drogą morską, przeładowywane jest w portach zachodnioeuropejskich.
— Upatrujemy szans na zwiększenie atrakcyjności naszego terminalu w rozwoju połączeń do portów. Ale połączenia operatorskie ze względu na to co się dzieje na infrastrukturze PKP PLK nie rozwijają się i nie możemy tu wiele wpłynąć. Z kolei dobrze funkcjonują się połączenia do Rotterdamu i Hamburgu, bo tu możemy dostarczać ładunek w terminach w perspektywie godzin, a nie dni jak to ma miejsce w przypadku Gdańska — zauważył Marcin Żurowski, dyrektor terminalu CLIP.
Polska nie jest przygotowana do rozwoju transportu intermodalnego również na poziomie administracji publicznej.
— W naszym kraju nie ma jednostki administracji rządowej zajmującej się przewozami intermodalnymi. Tak długo jak nie powstanie w Ministerstwie Infrastruktury departament, który będzie zajmował się transportem kombinowanym plan przekształcenia Polski w europejski hub będzie w sferze marzeń. Przewozy intermodalne już dawno powinny stanowić 20% ładunków na kolei. Trzeba jednak zmotywować zarządcę infrastruktury, aby zaoferował lepsze warunki do takich połączeń. Dzisiaj wielkość przewozów dalej mierzona jest w tonokilometrach co z punktu widzenia intermodalu nie ma sensu. Pociąg ponoszą opłaty za dostęp do infrastruktury uzależnioną od masy towaru, a kierowca tira nie musi wiedzieć jaki ciężał ładunku przewozi kiedy ponosi opłaty w systemie viaToll. Po drugie opłaty za przewóz nie są dostosowane do prędkości. PLK powinno zależeć na tym by na sieci kolejowej było jak najwiecej pociągów — skomentował Dariusz Stefański, prezes PCC Intermodal.
Długie postoje
Obecnie trudno przewoźnikom zaoferować atrakcyjną ofertę, gdyż czas przejazdu z portu do terminalu lądowego jest zbyt długi. Zakończenie inwestycji w portach i na liniach kolejowych jest szansą na poprawę tej sytuacji. — Z Tarnowskich Gór do Tczewa nasze pociągi jadą 9 – 10 godzin ale później czekają w Tczewie 3 dni na wjazd do Gdańska. Wynika to jednak z inwestycji, które są realizowane obecnie w portach. Podobnie inwestycje PLK też powodują opóźnienia pociągów. Do momentu, gdy modernizacje infrastruktury się nie zakończą ten problem będzie występował — uważa Czesław Warsewicz.
Polska kolej musi się unowocześnić i zwiększyć przepustowość, gdyż zagraniczni partnerzy będą szukali alternatywnych tras i pociągi na Nowym Jedwabnym Szlaku będą omijać nasz kraj. Tymczasem o potencjale tego kierunku świadczą innowacje wdrażane w Rosji.
— Na Kolei Transsyberyjskiej pociągi kontenerowe są traktowane jak pociągi pasażerskie i obsługują je lokomotywy wielosystemowe. Rosyjscy producenci taboru rozważają opracowanie wagonów platform podkontenerowych z wózkami typu pasażerskiego, które mogą jechać 160 km/h. Aby spełnić zapotrzebowania na przewozy lokomotywy powinny mieć możliwość przekraczania granic bez zatrzymywania, długie przebiegi miedzyprzeglądowe i nowoczesne systemy jak ERTMS/ETCS — uważa Krzysztof Celiński, prezes Siemens Mobility Sp. z o.o.
Innowacje muszą jednak nastąpić nie tylko w taborze, ale też organizacji ruchu kolejowego. — Dzisiaj mnóstwo czynności w transporcie intermodalnym już jest zautomatyzowanych. Ale największe problemy mamy w infrastrukturze i w podejściu do przewozów. Trzeba spojrzeć na nie jako coś nowego, innego niż przewozy węgla. Pociągi intermodalne jeżdżą na stałych trasach. Nie ma żadnych technicznych przeszkód, by wytoczyć stałe szybkie połączenia na tych trasach. Mimo to dziś PLK nie potrafi zapewnić rozkładu jazdy zoptymalizowanego dla transportu intermodalnego, chociaż pociąg złożony z nowoczesnej lokomotywy ciągnącej nowe wagony podkontenerowe może z Gdańska do Warszawy jechać szybciej niż Pendolino, które przecież zatrzymuje się na stacjach pośrednich — skomentował Dariusz Stefański.