Trump rozpala globalną wojnę handlową, ucierpi też logistyka
Prezydent USA Donald Trump ogłosił w środę wprowadzenie 10-procentowego, minimalnego cło na większość towarów importowanych do Stanów Zjednoczonych, ze znacznie wyższymi cłami na produkty z kilkudziesięciu krajów. W komentarzach agencji prasowych podkreśla się, że tym samym rozpoczął globalną wojnę handlową, która grozi skokiem inflacji i zahamowaniem wzrostu gospodarczego na świecie, włącznie z samymi USA.

Tak szeroko zakrojone cła spotkały się z „oszałamiającym potępieniem ze strony wielu długoletnich sojuszników USA (…), obiecują wznowieniem barier wokół największej gospodarki konsumpcyjnej świata, odwracając dziesięciolecia liberalizacji handlu, która ukształtowała globalny porządek” – informuje agencja Reutersa. UE i Chiny zapowiedziały odwet, w postaci wprowadzenia „adekwatnych ceł na towary amerykańskie”.
Nowe cła wejdą w życie 9 kwietnia, dając czas na dwustronne rozmowy z krajami, których dotyczą. „Pozytywnym aspektem dla inwestorów może być to, że jest to tylko punkt wyjścia do negocjacji z innymi krajami, a ostatecznie stawki celne zostaną obniżone we wszystkich obszarach” – powiedział Chris Zaccarelli, dyrektor inwestycyjny Northlight Asset Management w rozmowie z Wall Street Journal. Istnieje groźba zmniejszenia wymiany handlowej w skali świata, przynajmniej przez kilka miesięcy. Oznacza to zakłócenia w łańcuchach dostaw oraz spadek popytu na transport morski, szczególnie towarów w kontenerach. Skutki wojny handlowej odczuje też polska gospodarka, stwierdza Polski Instytut Ekonomiczny. Głównie dlatego, że zmniejszy się pośredni eksport do USA w postaci polskich komponentów i podzespołów eksportowanych przez inne kraje.
Dlaczego?
„Nasze cła są odpowiedzią na cła i inne bariery pozataryfowe nałożone na amerykańskie towary” – powiedział Trump podczas wystąpienia w Ogrodzie Różanym Białego Domu. Argumentował, że nowe opłaty zwiększą liczbę miejsc pracy w przemyśle wytwórczym w kraju. „Przez dziesięciolecia nasz kraj był plądrowany, plądrowany, gwałcony i plądrowany przez narody bliskie i dalekie, zarówno przyjaciół, jak i wrogów” – powiedział Trump. Inwestorzy międzynarodowi oceniają te działania inaczej. Od połowy lutego amerykańskie akcje straciły na wartości prawie 5 bilionów dolarów.
Różna skala ceł wobec krajów
Administracja Białego Domu opublikowała tabelę stawek, które uwzględniają 50 różnych taryf celnych wobec grup krajów i grup towarów. Minimalny próg wynosi 10 proc. Towary europejskie będą objęte ryczałtową stawką 20 proc. dla wszystkich państw członkowskich. Kanada i Meksyk będą traktowane oddzielnie od reszty globalnej listy i nadal podlegają wcześniej ogłoszonym 25-procentowym cłom, jak podaje Wall Street Journal. Dyrektywą celną nie objęte są: Rosja, Kuba, Białoruś i Korea Północna. Rzecznik Białego Domu powiedział, że zostali pominięci, „ponieważ już teraz stoją w obliczu poważnych sankcji i barier w handlu USA”.
Towary z Chin będą podlegać stawkom na poziomie 34 procent. Ponieważ to nowe cło nakłada się na wcześniej deklarowaną 20-procentową stawkę na chińskie towary, więc podniesie to stawkę netto na chiński eksport do 54 procent. Tajwan, który dostarcza większość zaawansowanych półprzewodników wykorzystywanych na rynku amerykańskim, będzie podlegał stawce w wysokości 32 procent.
W obliczu największych podwyżek stoją kraje rozwijające się w regionie Indo-Pacyfiku, w tym: Laos, Madagaskar, Wietnam, Birma, Sri Lanka i Tajlandia (36 proc.) i Kambodża (49 proc.). Choć Wietnam i Tajlandia mają duże znaczenie dla przemysłu amerykańskiego, są objęte tak wysokim cłem, „ponieważ stały się ośrodkami dla chińskich producentów, którzy chcą pozyskiwać niedrogą siłę roboczą”, objaśnia WSJ.
Uwagę przyciągnęły anomalie na tej – wstępnej – liście. Najwyższą amerykańską stawką celną, wynoszącą 50 procent, objęte zostało Lesotho, mały kraj bez dostępu do morza otoczony przez RPA. Francuskie terytoria wyspiarskie Reunion, Saint Pierre i Miquelon otrzymały podwyższone cła odpowiednio o 37 i 50 proc. Lista opublikowana przez Biały Dom nałożyła również 10-procentowe cło na Wyspy Heard i McDonalda, niezamieszkane terytorium Australii na wodach Antarktydy.
Różna skala ceł na towary
Ogłoszone taryfy nie będą miały zastosowania do importowanej: ropy naftowej i produktów rafinowanych oraz gazu ziemnego. Niektóre towary będą traktowane inaczej, niż powszechnie. Nowy harmonogram taryfowy dla poszczególnych krajów nie ma zastosowania wobec: miedzi, farmaceutyków, półprzewodników, drewna oraz „energii i innych niektórych minerałów”.
Oddzielna nowa taryfa w wysokości 25 proc. na wszystkie samochody wyprodukowane za granicą wchodzi w życie natychmiast, z reperkusjami dla przewoźników ro-ro. W mocy pozostaje również 25-procentowe cło nałożone przez administrację na zagraniczną stal i aluminium. Nowe przepisy ostatecznie znoszą – od 2 maja – procedurę importu de minimis, obejmujące przesyłki o wartości do 800 dolarów, głównie z Chin i Hongkongu. Trump zapowiedział to już wcześniej, ale później wstrzymał wykonanie rozporządzenia.
Groźba zakłóceń w transporcie
Nowy plan taryfowy Donalda Trumpa „stawia na krawędzi branżę żeglugi oceanicznej”, komentuje agencja Reutersa. „Wprowadzenie skumulowanych taryf celnych doprowadziło do narastającego zamieszania. Firmy nie miały wystarczająco dużo czasu, pewności i wytycznych, aby wprowadzić te zmiany i dostosować się do nich” – powiedział Blake Harden, wiceprezes ds. handlu międzynarodowego w amerykańskim Stowarzyszeniu Liderów Branży Detalicznej.
Choć już od wygranych wyborów Trumpa rósł import towarów do USA, by wyprzedzić skutki obiecanych przez niego w kampanii podwyżek ceł, to „Niepokój związany z opłatami już wykoleił amerykański sektor produkcyjny, który opiera się na imporcie i eksporcie oraz napędza znaczny popyt na transport”, wynika z ankiety Instytutu Zarządzania Podażą. S&P Global Market Intelligence spodziewa się, że wolumen importu towarów w kontenerach drogą morską do USA spadnie w tym roku o 0,7 proc. Analitycy twierdzą, że największymi przegranymi wprowadzenia ceł będą przewoźnicy kontenerowi i samochodowi. A według Drewry, spedytorzy anulowali w sumie 68 z 713 zaplanowanych rejsów do/z USA w terminie od końca marca do 6 maja.
Skutki dla Polski
Chociaż Stany Zjednoczone są dopiero 8. partnerem eksportowym Polski, to jednak USA są drugim po Niemczech odbiorcą polskiej wartości dodanej – aż 57 proc. z 23 mld USD polskiej wartości dodanej konsumowanej w USA trafia tam pośrednio przez inne państwa. 2,6 proc. PKB Polski jest wytwarzane dzięki popytowi USA na polską wartość dodaną. „Jeżeli USA zdecydowałyby się nałożyć 25 proc. cła na import z UE, PKB Polski mógłby się zmniejszyć się o 0,38-0,43 proc.” – szacował Polski Instytut Ekonomiczny w przeddzień wystąpienia Trumpa w raporcie pt. „Potencjalne konsekwencje zmian w polityce celnej administracji USA dla polskiej gospodarki”.
Według PIE, najbardziej skutki wojny celnej odczują branże: górnictwa (spadek o 3-4 proc.), ze względu na wykorzystanie węgla koksującego w produkcji stali, na którą nałożono cła, usługi sektora transportowego (spadek o 1,5 proc.), sektor motoryzacyjny (spadek o 1,5 proc.). W scenariuszach „ostrej wojny handlowej” spadek eksportu dotyczy prawie wszystkich sektorów w Polsce, a jego skala waha się od 0,5 proc. do 4 proc. Najbardziej dotknięte sektory, w których eksport spadnie o więcej niż 1,5 proc. to: usługi transportowe, produkcja komputerów, wyrobów elektronicznych i optycznych, produkcja metali podstawowych, produkcja maszyn i urządzeń, produkcja urządzeń elektrycznych. Dywersyfikacja rynków zbytu będzie jednym ze sposobów ograniczenia potencjalnych kosztów gospodarczych amerykańskich ceł na polski eksport, podkreśla PIE.