Jest ugoda ILA i USMA. Koniec strajku w portach USA
Późnym wieczorem trzeciego dnia strajku (3 bm.) Międzynarodowego Stowarzyszenia Marynarzy Morskich (ILA), przedstawiciele tego związku podpisali wstępne porozumienie w sprawie wynagrodzeń z pracodawcami skupionymi w U.S. Maritime Alliance (USMA). Zgodzili się też przedłużyć umowę ramową do 15 stycznia 2025 r.

Do tego czasu strony mają powrócić do stołu negocjacyjnego i porozumieć się w innych nierozstrzygniętych kwestii nowej, sześcioletniej umowy, w tym być może najważniejszej – jaki będzie zakres automatyzacji terminali w portach. Związkowcy obawiają się, że w ciągu sześciu lat jej efektem będzie znacząca redukcja miejsce pracy.
Umowa
Ze skutkiem natychmiastowym wszystkie bieżące działania związane z zatrudnieniem zostaną wstrzymane, a wszystkie prace objęte Umową Główną zostaną wznowione. Wstępne porozumienie zakłada podwyżkę płac o ok. 62 proc. w ciągu sześcioletniego okresu obowiązywania umowy ramowej – poinformowała agencja Reutera.
Ugoda nie odnosi się jednak do kwestii automatyzacji. Harold Daggett, prezes ILA, był nieugięty w swoich oświadczeniach. Oświadczył, że związek „nie zaakceptuje automatyzacji w żadnym kształcie, nawet półautomatyzacji”. Pracodawcy reprezentowani przez USMX zaproponowali pozostawienie języka z poprzedniej umowy, ograniczającego stosowanie automatyzacji.
Naciski i presja
Media podkreślają, że do porozumienia doszło m.in. na skutek „jadowitej reakcji” mediów społecznościowych i komentarzy obwiniających zarówno kierownictwo związku zawodowego i ich buńczuczne wypowiedzi, jak i dyrektorów generalnych firm żeglugowych. W tym samym czasie nadal rosła presja ze strony przemysłu i przywódców politycznych. Administracja Bidena zdecydowanie opowiedziała się za tym, aby ILA naciskała na pracodawców reprezentowanych, by podnieśli swoją ofertę płacową. Dziennikarze zapytali wprost prezydenta Joe Bidena o to, co jest robione, by rozwiązać problem strajku. Powiedział, że dowiemy się tego „wkrótce”, a w swoich publicznych oświadczeniach wywierał presję na USMX.
Straty
Trzy dni strajku odczuli uczestnicy łańcuchów dostaw towarów w importu, co wiązało się też z poniesionymi dodatkowymi kosztami.Wykładniczo rosła liczba statków oczekujących przed portami wschodniego wybrzeża. W czwartek tylko w ośmiu głównych portach kotwiczyły już 54 kontenerowce, w piątek miało ich być 60.
CMA CGM opublikowało w czwartek po południu listę 11 statków czekających na wpłynięcie do portu i obsługę. Przewoźnik ten poinformował klientów: „Ściśle monitorujemy sytuację i pracujemy nad złagodzeniem wpływu strajku na ładunek i operacje poprzez przekierowywanie statków do alternatywnych portów rozładunku lub rozładowywanie ładunku w portach przeładunkowych w celu tymczasowego składowania”.
Agent portowy Inchcape informował, że strajk był najbardziej dotkliwie odczuwalny był w terminalach kontenerowych i roro na wschodnim wybrzeżu USA i Zatoki Meksykańskiej. Prywatne terminale, zwłaszcza te obsługujące ładunki masowe i płynne, zostały mniej dotknięte strajkiem. Firma analityczna Sea-Intelligence szacowała, że w ciągu pierwszych trzech dni strajku utracono, z braku płynności w obsłudze, ok. 775 tys. TEU zdolności przewozowych. „Jeśli strajk potrwa cztery tygodnie spowoduje to, że siedem procent światowej floty zostanie uwięzionych wzdłuż wschodniego wybrzeża USA, co będzie miało już duży wpływ na brak równowagi podaży i popytu na rynku kontenerowym”.
Potencjalne straty
Vidya Mani, profesor nadzwyczajny w Darden School of Business na Uniwersytecie Wirginii oceniała, że w wyniku krótkoterminowego strajku ceny mogą wzrosnąć „umiarkowanie, jednocyfrowo”, ale gdy potrwa dłużej niż miesiąc „zobaczymy znaczne podwyżki cen podstawowych towarów, bliskie 20, a nawet 30 procent”.