Chiny zwiększają arsenał instrumentów ochrony handlu – dowód siły, czy słabości?
Od 1 grudnia wejdzie w życie w Chinach ustawa, obejmująca kilka rodzajów przepisów prawnych, regulująca politykę celną importu i eksportu towarów. Obejmuje zarówno zachęty podatkowe, jak i „prawo Chin do odwetu na krajach, które nie przestrzegają umów handlowych”. Takie są skutki przyjętej przez Pekin ustawy. Ma ona wzmacniać zdolności Chin „w zakresie obrony handlu”, a co jest reakcją na politykę USA i UE, biorącej na cel Pekin w związku trwającą ekspansją eksportową, a co jest skutkiem nadmiernych mocy produkcyjnych chińskiego przemysłu.
Obie strony powołują się na przepisy WTO, jednak to kraje zachodnie mają powody (i dowody), że Chiny je łamią i sprzedają towary po cenach dumpingowych i nieuczciwie subsydiują przemysł. Klasycznym przykładem jest przemysł stoczniowy, od lat dotowany wprost lub pośrednio (np. przez dotowane ceny energii elektrycznej), na co zwraca uwagę także rząd Korei Południowej. Bardziej skomplikowana jest sytuacja z ekspansją chińskiego przemysłu motoryzacyjnego, który w segmencie samochodów elektrycznych dzięki masowej skali produkcji stał się bezkonkurencyjny cenowo.
„Spadające koszty produkcji w Chinach robią wrażenie na zagranicznych nabywcach, ale są one również objawem słabego popytu w kraju, gdzie gospodarstwa domowe niechętnie wydają pieniądze po przedłużającym się załamaniu na rynku nieruchomości”, ocenia agencja prasowa Bloomberg. Dlatego Pekin kładzie nacisk na podtrzymanie eksportu, by osiągnąć planowany wzrost PKB o 5 proc., odchodząc niejako od długoterminowego planu, zgodnie z którym, to konsumenci krajowi mają odgrywać większą rolę w napędzaniu gospodarki.
Ostrzeżenie czy odwet?
Nowa ustawa celna sygnalizuje największym partnerom handlowym, że Chiny są w stanie odpowiedzieć tym samym, jeśli nałożą oni cła na eksport drugiej na świecie gospodarki. „Jest to najnowszy dodatek do arsenału instrumentów ochrony handlu Pekinu, który utrzymuje niepewny rozejm z Waszyngtonem po wojnie handlowej, która rozpoczęła się w 2018 roku, gdy Donald Trump był prezydentem USA”, poinformowała agencja prasowa Reuters. Zapowiedział on, że gotowy jest wprowadzić cła w wysokości ponad 60 proc.
Dość znamienne jest to, że ustawa została zatwierdzona w tym samym dniu, w którym sekretarz stanu USA Antony Blinken toczył rozmowy z Pekinie m.in. w spornych kwestiach, w tym skargach USA na tani chiński eksport. W ocenie Reutersa, „przyniosły one niewielki postęp”. Tymczasem otwiera się nowy front w wojnie handlowej Zachodu z Pekinem. Rośnie zaniepokojenie nadwyżką chińskich mocy produkcyjnych przemysłu, który zalewa UE tanimi produktami. Bruksela bada, czy zastosować cła na chińskie pojazdy elektryczne, podczas gdy Pekin prowadzi własne dochodzenie antydumpingowe w sprawie unijnej brandy.
Komentarze nt. ustawy
Według agencji Xinhua, Pekin zwiększył swoje zdolności ochrony handlu od czasu dojścia do władzy prezydenta Xi Jinpinga w 2012 r. Wprowadzono szereg przepisów upoważniających urzędników do podejmowania działań odwetowych wobec tych krajów, „które kwestionują sposób, w jaki Chiny handlują, ingerując w przepływ towarów, danych i personelu między tymi rynkami”.
W ocenie Henry’ego Gao, profesora na Uniwersytecie Zarządzania w Singapurze, najnowsza ustawa jest „jak broń nuklearna; celem jej istnienia nie jest jej użycie, ale odstraszenie innych od użycia jej przeciwko tobie”. Artykuł 17 nowej ustawy określa, w jaki sposób Chiny mogą przyjąć „zasadę wzajemności” wobec rynków, z którymi podpisały preferencyjną umowę handlową i pozwala chińskim urzędnikom na stosowanie równoważnych ceł na towary krajów, które nie wywiązują się z umowy.
Wojna celna nie do wygrania?
Chiny są w stanie wytrzymać wszelkie nowe cła, jakie nakłada na nie świat – nawet te, które planuje wprowadzić Donald Trump, jeśli wygra drugą kadencję prezydencką. Po prostu, ceny chińskich towarów są zbyt konkurencyjne, by się im oprzeć. Taką opinię przedstawiła agencja prasowa Bloomberg, opierające się m.in. na opiniach uczestników Targów Kantońskich, zakończonych 27 kwietnia. Wielu kupujących i sprzedających na tej największej chińskiej imprezie handlowej, która odbyła się w południowym mieście Guangzhou, wzruszyło ramionami na ryzyko eskalacji wojny handlowej.
„Moi klienci powiedzieli mi, że nawet 50-procentowe cło nie zbliży się do odstraszenia od zakupu” – powiedział Jack Jin, który sprzedaje narzędzia do kontroli ładunków i części do ciężarówek z południowo-wschodnich Chin. Według niego, około połowa jego zamówień pochodzi od Amerykanów, którzy mogą sprzedawać jego produkty za cztery razy więcej niż mu płacą.
W opinii Bloomberga, handlowcy z Targów Kantońskich twierdzili dość powszechnie, że świat będzie potrzebował chińskich towarów „bez względu na wszystko”, a handlowcy wymyślą sposoby obejścia taryf. Np. pewien amerykański importer podał, że rekompensował wzrost taryf, przechodząc na tzw. ceny Free On Board. Oznaczało to, że koszty logistyki i magazynowania zostały pozostawione jego amerykańskim klientom, w efekcie cena sprzedaży, na której opierają się taryfy, spadła.
Królem – niska cena
Nawet ci nabywcy, którzy szukają alternatywnych rozwiązań w łańcuchu dostaw twierdzą, że Chiny nadal pozostaną ich głównym źródłem, ponieważ inne „wschodzące” kraje azjatyckie pozostają w tyle pod względem jakości i kosztów, stwierdza Bloomberg.