Wojna w Ukrainie pogarsza warunki pracy w żegludze
W skali od 1 do 10, indeks radości marynarzy (Seafarers Happiness Index) spadł z poziomu 6,6 pkt. w trzecim kwartale 2021 r. do 5,85 pkt. po pierwszym kwartale br. W kwietniu wykazywał dalszy spadek.

Tak wynika z danych brytyjskiej firmy The Mission to Seafarers, która od ośmiu lat bada poziom „radości/szczęścia” mężczyzn i kobiet zatrudnionych na morzu. Miarą są odpowiedzi ankietowanych na 10 pytań, w tym o interakcje na pokładzie statków, wyżywienie, jakość łączności, zapewniane warunki dla wypoczynku, płace, czy „ogólne zadowolenie”.
– Niestety, najnowsze wyniki SHI są napędzane przez rząd czarnych łabędzi (niespodziewane wydarzenia) – komentuje Steven Jones, pomysłodawca indeksu. – Są to pandemia, wojna, oraz galopujący kryzys inflacyjny. Każdy z nich z osobna spowodowałby spadek morale, ale gdy połączy się je wszystkie razem sytuacja emocjonalna marynarzy staje się podobna do stojącego w beczce nad wodospadem, z zawiązanymi oczami, zakneblowanego i skutego kajdankami.
Według niego, gdy w przeszłości na pracujących na morzu spadał jakiś problem, to jednak na pokładzie była pozytywna interakcja. Było też z reguły dobre jedzenie, w którym można było znaleźć pocieszenie i rozładować niedobre emocje. Nie obecnie. – Kumulacja problemów wstrząsnęła światem marynarzy do głębi – mówi Jones, w relacji dla Splash24.
W trzecim roku pandemii pracujący na morzu są zmęczeni dodatkową pracą, wyczerpani stresem związanym z radzeniem sobie z ludźmi wchodzącymi na statek i potencjalnie przenoszącymi wirusa. Mają dość tego, że sami nie schodzą na ląd. Są niesamowicie zestresowani i sfrustrowani bo nie wiedzą, kiedy mogą wrócić do domu.
Od końca marca problemy te potęguje „kryzys ukraiński”. Recz bynajmniej nie dotyczy kilkuset uwięzionych na statkach na Morzu Czarnym. Choć ukraińscy i rosyjscy marynarze stanowią ok. 15 proc. międzynarodowych zagłów statków, to The Mission to Seafarers odbiera sygnały o zrywaniu więzi koleżeńskich, kłótniach na pokładzie, przemocy i zastraszaniu. Jest to odczuwalne również wśród innych narodowości: Bułgarów, Turków, Greków i Rumunów, którzy „czują się uwikłani w wojnę tak blisko domu, podczas gdy są tak daleko”.
– Słyszeliśmy o ludziach, którzy próbowali się dogadać, o starych kolegach ze statku, którzy jednak z powodu odbieranych straszliwych historii z domu zrywali więzi i przyjaźnie – mówi Jones. – Załoga może być „ożywiona”, a pomimo tego wiele osiągnąć, lecz gdy widoczne są pęknięcia w relacjach międzyludzkich, wszystko może się dramatycznie rozpaść.
Problem tym większy, że rozmowy ze sobą odmawiają niekiedy kapitan i pierwszy oficer. Szczególnie, gdy samotni ukraińscy marynarze przebywają wśród dominującej rosyjskiej załogi, narażeni na groźby, drwiny i kpiny z tych, których rodziny są w niebezpieczeństwie w strefie wojny. Jakby tego było mało, inflacja zmniejsza realne zarobki i nakręca poziom frustracji. Co mogą robić armatorzy? Steven Jones doradza im, by zaczęli od spraw pozornie małych, ale istotnych. Zainwestowali w lepszą lub tańszą komunikację z lądem i rodzinami, być może zapewnili bezpłatne połączenia lub czas online. By kambuz wydawał lepsze posiłki i poprawiło się szkolenie załogi cateringowej. Może poprawić materace? Dodać koce lub kołdry? Albo otworzyć pokój odpoczynku z dobrym telewizorem i nagłośnieniem lub siłownię ze świetnym zestawem.
Nadszedł więc czas, aby poprawić warunki pracy na morzu, zainwestować w lepszą lub tańszą komunikację, zapewnić bezpłatne połączenia lub czas online. To nie są duże wydatki, szczególnie w sytuacji dobrych zarobków armatorów, mogą poprawić nastrój załóg.