Nie taka prosta operacja near-shoringu, jak się wydaje
Zakłócenia w łańcuchu dostaw, w tym w szczególności wielkie problemy w realizacji dostaw w systemie Just-in-time, skłania wiele firm do szukania alternatywnych sposobów zaopatrzenia.

Już od połowy 2020 roku analizuje się też możliwości i warunki przenoszenia produkcji bliżej rynków zbytu, który to proces nazywany jest near shoring production. Inne są jego uwarunkowania dla Europy, a inne dla USA i Kanady. Wnioski co do perspektyw realizacji tego procesu w krótkoterminowym okresie są natomiast na ogół średnio optymistyczne.
Potencjalne korzyści
„Bliska produkcja” dla USA oferuje krajom Ameryki Południowej wielomiliardowe możliwości, ale „nie powinna być postrzegana jako magiczna kula w walce z emisjami klimatycznymi w łańcuchu dostaw”, ocenia Greg Bollefer z Green Worldwide Shipping. Jest on jednym z orędowników wzywających do poprawy koniunktury w obu Amerykach poprzez bliższą współpracę. Może to wygenerować w krajach „Latam” dodatkowo 72 miliardów dolarów przychodów.
„Współpraca z sąsiadami w obu Amerykach nie jest nowa, solidne podstawy handlowe stworzyły spójne umowy handlowe na przestrzeni lat. A korzyści ekonomiczne płynące z near-shoringu pozostają tak silne jak zawsze, ze względu na bliskość, jakość, kontrolę, komunikację, dostosowania kulturowe i, w zależności od programu, korzyści kosztowe” – powiedział Bollefer w rozmowie z portalem The Loadstar.
Co robić?
Ekspert GWS uważa, że w grupie, która może odnieść największe korzyści, są importerzy i eksporterzy. Sugeruje zarazem, by dokonać przeglądu regulacji handlu i profili zaopatrzenia produkcji. Takie analizy pozwoliłby firmom zrozumieć, w jaki sposób program near-shoring może wpłynąć na wyniki finansowe konkretnych firm i doprowadzić do praktycznych kroków. Jest to tym bardziej zasadne, że postępują kolejne mutacje pandemii oraz występują napięcia w stosunkach handlowych USA z Chinami.
Near-shoring nie ogranicza się przy tym do analizy miejsc zaopatrzenia i produkcji, potrzeba zrozumieć uwarunkowania branży oraz zakresu operacyjnego, wyjaśnia Bollefer. Ale takie analizy krótko- i długoterminowych zmian w swoich łańcuchach dostaw firmy nasilają, wraz z wejściem w trzeci rok pandemii.Wśród wielkich firm, które już zwiększyły wykorzystanie near-shoringu, są m.in. Boeing, Nike i Samsung.
Pozytywne, uboczne skutki
Jednak w ocenie portalu, powołującego się na inne analizy, absorpcja zmian jest mniej wyrazista, niż się spodziewano. Np. szef logistyki w Olicargo Americo Ribeiro uważa, że tempo zmian łańcucha dostaw „nie było tak szybkie”, jak wskazują na to problemy w logistyce. Greg Bollefer odpowiada na to pośrednio w ten sposób, że wprowadzanie zmian nie jest proste. Natomiast „w zależności od produktu, branży i zdolności produkcyjnych, możliwości near shoringu i decyzja o wprowadzeniu zmian w produkcji są ważone z innymi czynnikami, takimi jak jakość i popyt”. A jednym z czynników, które należy dokładnie rozważyć przed przejściem na near-shoring, są oferowane korzyści dla środowiska.
Tymczasem w wielu raportach w tej sprawie sugeruje się, że zbliżenie produkcji do rynków końcowych niemal automatycznie przyczynia się do zmniejszenia pracy przewozowej, co nieuchronnie skutkuje zmniejszeniem emisji gazów cieplarnianych (GHG), czyli – redukcją śladu węglowego w łańcuchu dostaw.
Bollefer stwierdza, że nie zawsze jest to prawdą. Na przykład przeniesienie produkcji do kraju, w którym sieć energetyczna jest silnie uzależniona od paliw kopalnych, może doprowadzić do zwiększenia emisji dwutlenku węgla przez zamawiającego. Długoterminową korzyścią near-shoring może być presja na przekształcenie infrastruktury energetycznej nowego producenta – partnera, by sięgał po czystsze, bardziej zrównoważone źródła energii. A innym wnioskiem z analizy eksperta Green Worldwide Shipping jest to, że ci spedytorzy, którzy mogą oferować tylko stałe, tradycyjne rozwiązania w łańcucha dostaw, zamiast alternatywnych, najprawdopodobniej pozostaną w tyle.