Polski parlament minimalizuje ujemne skutki Pakietu mobilności
Polskie firmy drogowego transportu międzynarodowego od 2 lutego 2022 r. będą musiały drastycznie podnieść wypłatę wynagrodzenia minimalnego, tracąc ważny atut konkurencyjności na rynku unijnym. Przedstawiciele branży mówią, że chodzi o podwyżki o 100 proc. Co istotne, wydaje się to nieuchronne.

Ale czy tak się stanie w istocie? – wiele do powiedzenia mają teraz polscy parlamentarzyści, pracujący nad projektem nowelizacji ustawy o transporcie drogowym, który 14 bm. przedstawił w pierwszym czytaniu wiceminister infrastruktury Rafał Weber.
Cholerny pakiet mobilności
Problem wynika z przyjętego w ub. roku przez organy Unii Europejskiej tzw. Pakietu mobilności. Zakłada on m.in., że od lutego kierowcy w transporcie międzynarodowym mają być traktowani jak pracownicy delegowani, a nie jak pracownicy w podróży służbowej. To pociąga ważne konsekwencje.
Kierowca „delegowany” do pracy w państwie przyjmującym będzie musiał otrzymać wynagrodzenie w takiej samej wysokości, w jakiej otrzymuje je miejscowy pracownik zatrudniony na analogicznym stanowisku pracy. Ponadto polscy przedsiębiorcy nie będą już mogli zaliczać na poczet zagranicznej pensji, wypłacanych na podstawie polskiego, prawa diet i ryczałtów za nocleg.
Zarazem nie znika obowiązek ciążący na pracodawcy wypłaty tych dwu dodatków. Ponadto znacząco zwiększy się obciążająca zarówno pracodawcę, jak i pracownika kwota składek na ubezpieczenia odprowadzana do ZUS oraz kwota zaliczek na podatek dochodowy kierowcy. W sumie, jak liczą przedstawiciele polskich firm transportu drogowego, daje to ok. stuprocentową podwyżkę płacy kierowców.
Odmrożę sobie uszy
I o to chodziło autorom projektu. By w sposób ekonomiczny ograniczyć rolę firm z krajów Europy Środkowo-Wschodniej na rynku krajów zachodnich. Szczególnie może uderzyć w polskie przedsiębiorstwa, dominujące na unijnym rynku usług kabotażowych (w apogeum, w 2017 r., mieli w nim 27 proc. udział). W burzliwych debatach m.in. w Parlamencie Europejskim nie przekonały autorów i m.in. większości deputowanych dwa ważkie argumenty.
Po pierwsze, skutki przyjętego Pakietu Mobilności rykoszetem uderzą w konsumentów zachodnich. Transport podrożeje, gdy będzie mniejsza konkurencja lub więcej będą żądać przewoźnicy z Europy Ś-W. Po drugie, kto będzie woził towary na dalekie trasy, szczególnie w dalekim ruchu kabotażowym, skoro powszechnie brakuje kierowców zawodowych, a młodzi – nie garną się do zawodu. Niewielu przekonuje jego „romantyzm”, zwiedzanie krajów, ale kosztem siedzenia za kółkiem po kilkadziesiąt godzin z dala od rodziny lub kolegów. Jeżeli, to wolą trasy „jednego dnia” – wyjazd rano np. z Monachium do Salzburga i powrót wieczorem.
Środowisko w natarciu
– Zdawaliśmy sobie sprawę, że branża musi mieć czas na przygotowanie się do tych zmian przepisów, dlatego nie czekając na podjęcie przez Ministerstwo Infrastruktury prac nad krajowymi przepisami wdrażającymi Pakiet Mobilności, już w grudniu ub. roku sami wystąpiliśmy do resortu z konkretnymi propozycjami – mówił Piotr Mikiel, dyrektor departamentu transportu Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych podczas prac sejmowej Komisji Infrastruktury, dokąd po pierwszym, plenarnym czytaniu trafił projekt ustawy.
Na co liczy środowisko?- Drastyczny wzrost kosztów pracy można znacznie zredukować poprzez zmiany regulacyjne w polskim prawie – przekonany jest Maciej Wroński, prezes związku pracodawców Transport i Logistyka Polska.
O tym, że są one możliwe i stosowane, świadczy przykład klasycznego delegowania pracowników na kontraktach budowlanych, czyli środowiska też mającego „duży przerób” za granicą. Odpowiednie przepisy obniżają podstawę wymiaru składki na ubezpieczenia społeczne tak, że pomimo wypłacania dużo wyższych zagranicznych wynagrodzeń, w praktyce składki nalicza się od kwoty stanowiącej równowartość średniego wynagrodzenia w polskiej gospodarce. Podobne rozwiązania zastosowano w przepisach o podatku dochodowym dla osób fizycznych. Czyli – da się i można.
Atmosfera pracy parlamentu
Projektowane zmiany w ustawie o transporcie drogowym nie budzą sprzeciwów w Sejmie od prawa do lewa, a zapewne tak będzie także w Senacie. Chodzi o interes państwa. Być może do niektórych deputowanych silniej przemawia argument, że kierowcy i przedsiębiorcy transportu drogowego tworzą kilkuset tysięczną grupę wyborców, licząc z rodzinami.
Podczas posiedzenia sejmowej Komisji Infrastruktury wiceminister Weber podziękował przewoźnikom „za merytoryczną współpracę” i ponownie zapewnił, że na etapie dalszych prac legislacyjnych zostaną wprowadzone zmiany, o które postulowali transportowcy. Poseł Mirosław Suchoń (KO) podkreślił, że branża wypracowała jednolite stanowisko i „na kolejnych spotkaniach uzgodnieniowych konsekwentnie je prezentowała”. Wtórował mu zastępca przewodniczącego komisji Piotr Król (PiS). – Czasami prowadzone były bardzo męskie rozmowy, ale dzięki temu jasno wybrzmiały wszystkie uwagi przewoźników – powiedział.
Przedstawiciele przewoźników jeszcze raz apelowali, by „nowelizację ustawy o transporcie drogowym ograniczyć jedynie do koniecznych zmian wynikających z unijnego prawa, nie wprowadzając przy okazji dodatkowych elementów, które szkodziłyby firmom transportowym przez zwiększanie nakładanych na nie obciążeń”, jak informuje ZMPD. Jednym z głównych postulatów branży w tym elemencie było wykreślenie w projektu przepisów mówiących o dodatkowych karach, nie wynikających z unijnych przepisów.
Natomiast dyrektor Mikiel powiedział, że „nadal zachęcamy do prowadzenia dyskusji z Komisją Europejską i do próby wynegocjowania lepszych warunków prowadzenia działalności gospodarczej przez naszą branżę”. Jak zaznaczył, by jednak móc funkcjonować na rynku, „musimy się dostosować do aktualnie obowiązujących przepisów”.