Popyt na transport cargo lotniczego może nie zostać zaspokojony do końca 2022 roku
Pomimo zwiększenia liczby lotów samolotów pasażerskich w kolejnych destynacjach dalekiego zasięgu, rynek cargo lotniczego pozostanie napięty.
Dlatego, że powrót lotów osobowych niekoniecznie oznacza bezpośredni skok w postaci większej pojemności brzuchów tych samolotów. Wiele z nich już latało na trasach transkontynentalnych, zarówno zamienione we frachtowce po wyjęciu siedzeń, jak bez ich wyjmowania. Takie oceny przedstawił Carsten Spohr, dyrektor generalny Lufthansa Group, prezentując jej wyniki finansowe za trzeci kwartał. To odpowiedź m.in. na niedawny news, że USA otworzyło (pod określonymi warunkami) rynek na przyloty zagranicznych przewoźników pasażerskich.
„Mieliśmy bardzo wiele lotów do USA prawie bez pasażerów, ponieważ ładunek na górnym poziomie samolotu opłacił koszty. W naszym przypadku nie ma zbyt wiele „dodatkowego metalu latającego” nad Północnym Atlantykiem” – powiedział Spohr, informuje aircargonews.
Ocenia on, że nie ma też szansy na istotne zwiększenie liczby frachtowców, by sprostać wysokiemu popytowi na transport lotniczy. Obecnie sytuację ratują frachtowce pracujące z większą częstotliwością, także te stare. Ale one będą stopniowo wycofywane. A tylko Boeing buduje samoloty do przewozów frachtu, lecz tempo ich produkcji jest nadal wolne.
Szef Lufthansy nie widzi też możliwości szybkiego zwiększenia tempa konwersji samolotów pasażerskich na towarowe. Zajmuje to dużo czasu, m.in. z powodu uzyskania stosownych certyfikatów. Zarazem obserwuje się odwrotną tendencję – wiele linii przerabia z powrotem samoloty pasażerskie zamienione na frachtowe, zgodnie z ich pierwotnym przeznaczeniem.
„Myślę, że zamiast pozyskania większej zdolności przewozowej, zobaczymy odwrotny efekt. W Lufthansie właśnie przerobiliśmy ostatni frachtowiec na samolot pasażerski. Myślę, że inne linie zrobią to samo, ponieważ każdy potrzebuje samolotu do obsługi ruchu pasażerskiego” – powiedział Carsten Spohr.
Tymczasem utrzymuje się wysoki popyt na towarowy transport powietrzny. Zdaniem szefa Lufthansy potrwa co najmniej do końca 2022 roku. Nakręca go szczególnie e-handel. Zarazem zaznaczył on, że bardzo trudno jest przewidzieć popyt na ładunki lotnicze, ale „musimy być szczerzy, to tempo wzrostu, co widzimy teraz, nie pozostanie na zawsze”.