Wielki boom za Kanałem la Manche na otwieranie wolnych portów
Co najmniej 40 portów morskich i lotniczych oraz klastrów portowych w Wielkiej Brytanii ubiega się o status wolnego portu. Dzięki temu złagodzą one niedogodności w obrocie towarowym, ale i we współpracy przemysłowej z państwami Unii Europejskiej po brexicie.
Wśród wnioskujących portów są wszystkie największe, w tym: Dover, Southampton, Felixstowe/Harwich, London Gateway/Tilbury, Hull, Port of Tyne, Teesport, Bristol, Milford Haven i Grangemouth.
Korzyści
Uzyskując status wolnego portu (freeportu) ich zarządy i operatorzy w nich funkcjonujący będą mogli korzystać z wielu udogodnień, informuje brytyjski portal Lloyd’sLoadingList, powołując się na Financial Times. Chodzi m.in. o niższe cła importowe, zawieszenie podatku VAT, możliwość korzystnego przetwarzania (dodania usług przemysłowych i logistycznych), zerowe składki na ubezpieczenie społeczne, ulgi w stawkach dla przedsiębiorstw, uproszczone zasady planowania i rozwoju oraz ulgi w opłatach skarbowych.
Różne grupy portów potwierdziły, że złożyły już stosowne wnioski, w tym np. wspólnie zrobiły to: London Gateway, Tilbury i przedsiębiorstwo Ford Dagenham, producent silników samochodowych. „FT” donosi ponadto, że co najmniej dwa brytyjskie lotniska – East Midlands i Bournemouth International – połączyły siły z pobliskim portem Poole, składając wspólny wniosek.
Doświadczenia
W dyskusji w sprawie brexitu jego zwolennicy od dawna opowiadali się za utworzeniem wolnych portów, z korzyścią dla nich po rozwodzie z UE. Wielka Brytania miała do 2012 roku kilka portów o takiej formule funkcjonowania. Odstąpiono od niej, ponieważ członkostwo w UE zapewniało wszystkie korzyści płynące z freeportów a ponadto wiele więcej, które nie przysługiwały im w prawodawstwie krajowym.
Obecnie status wolnego portu zapewni wiele wymienionych przywilejów w relacjach gospodarczych z UE, przy czym jako dodatkowe wskazuje się np. uzgodnienia dotyczące składowania towarów i uproszczenia obligacji celnych.
Efekt turbodoładowania?
Rząd przychylnie jest nastawiony do inicjatywy British Ports Association (BPA). W ten sposób wywiązuje się też ze swojego zobowiązania z okresu przed jego powołaniem, że utworzy do dziesięciu freeportów.
Wśród przedstawionych przez rząd programów, mających pobudzić gospodarkę po covid-19, są m.in: Brytyjski Fundusz Wspólnego Dobrobytu (Shared Prosperity Fund), Fundusz Niwelowania (the Levelling Up Fund) i Freeports. Chociaż rząd twierdzi, że freeports stworzyłby „krajowe centra handlu” i efekt „turbodoładowania” w ożywieniu gospodarczym Wielkiej Brytanii, niektórzy przedstawiciele przemysłu obawiają się, że zamiast tego po prostu zostaną przesunięte inwestycje z jednego miejsca do drugiego, ocenia „FT”.
Na razie – jest tak sobie
Jak poinformował „The Observer” Richard Burnett, dyrektor generalny brytyjskiego Stowarzyszenia Transportu Drogowego (RHA), eksport towarów do UE spadł w styczniu aż o 68 proc. w porównaniu z tym samym miesiącem rok wcześniej. W najgorszym przypadku co piąty samochód ciężarowy jadący do UE został zawrócony z powodu nieprawidłowej dokumentacji lub dlatego, że kierowca nie mógł przedstawić dowodu negatywnego testu Covid-19.
RHA wskazuje, że przewoźnicy borykają się z dużym wzrostem formalności, w tym zgłoszeń celnych, które komplikują handel i spowalniają przepływ towarów. W ocenie stowarzyszenia, jednym z powodów jest to, że pracuje tylko 10 tys. brokerów celnych, a powinno być 50 tys. Z wnioskiem o wyszkolenie takiej armii celników występowało do rządu w ub.r. m.in. RHA.